Reszta podróży minęła im bardzo wesoło. Śmiały się i żartowały całą drogę. Ogarnęło ich małe zdziwienie, gdy po krótkim czasie znaleźli się już na dworcu King's Cross w Londynie.
- Ejj, nie za szybko to dziś? - zapytała Melanie wytrzeszczając oczy i marszcząc czoło, co sprawiło, że wyglądała dość dziwnie.
- Nie wiem, ale mniejsza, choć wyłazimy - odparła Minerwa.
- Zaczekajmy, aż ten tłum przejdzie. Nie chce mi się przez nich przepychać.
- O rany... Głodna jestem, chodźmy.
- Zaraz, jak chcesz to się przepychaj. O patrz właśnie idą Dick i Coren Firich, to chyba ci się nie uda przejść...
- Firich? A kto to..?
Jednak Melanie nie musiała odpowiadać na jej pytanie, bo usłyszeli plasknięcie, spojrzeli w szybę u drzwi przedziału i zobaczyli dwóch nieco szerokich (nieco to mało powiedziane, bardzo szerokich) chłopaków przeciskających się przez tłum. A plasknięcie było spowodowane pewnie cheeseburgerem, którego jeden z grubasów wytrącił drugiemu z ręki.
- Aha, dobra, czaje... - powiedziała Nerwa patrząc wymownie w sufit. - A tak w ogóle to skąd ich znasz?
- No wiesz, dziwne, że ty do tej pory ich nie dostrzegłaś, dość spore są, jak widzisz.
- Hahahaha, no w sumie, dobra, ale koniec tej polewki, wyłazimy.
Wstały i wzięły bagaże. Tłum na korytarzu był już mniejszy, dlatego też nie mieli dużego problemu z przejściem. Minerwa dostrzegła przez okno rodziców Melanie. Tak bardzo ucieszyła się na ich widok. Było też z nimi dwoje małych dzieci, których Nerwa jeszcze nie zdążyła poznać, ale przypuszczała, że to rodzeństwo przyjaciółki.
Kiedy wyszli z pociągu Melanie uściskała rodziców i rodzeństwo.
- Och... - powiedziała cała rozpromieniona mama Melanie, Ana i przytuliła mocno Nerwe - Minerwa! Jak się cieszę, że cię widzę!
Następnie Minerwa przywitała się z tatą przyjaciółki - Amosem.
- Chyba jeszcze nie zdążyłaś poznać reszty naszych dzieci - rzekł pan Griffin - To jest Charlotte - wskazał na wyższą dziewczynkę z dwoma długimi złotymi warkoczami, uśmiechającą się do niej promiennie - a to - wskazał na chłopczyka obok Charlotte - Will. W domu poznasz jeszcze resztę naszej rodziny.
Ruszyli do samochodu. Minerwa była bardzo szczęśliwa. Oto pierwsze Boże Narodzenie spędzi z kims kogo szczerze kocha.
- Nie mówiłaś, że masz tyle rodzeństwa - powiedziała wesoło do Melanie.
- To zbyt bolesne, żeby o tym mówić.
Obie się zaśmiały. Choć Minerwa nie przepadała za małymi dziećmi, w tej chwili była tak szczęśliwa, że nie obchodziło ją to, że będzie z nimi pod jednym dachem. Miała nawet nadzieję, że nie będzie tak źle i da radę nawiązać chociażby jakieś cienkie nici porozumienia z małymi.
Po niecałych trzech godzinach dojechali na miejsce, a mianowicie do północnej części Anglii, do miasta Dover w hrabstwie Kent, a właściwie do okolic Dover, do lasku, w którym mieszkali państwo Gryffinowie. Minerwa nigdy tu jeszcze nie była. Ciotka nie chciała jej puścić na wakacje do przyjaciółki.
- Chcieliśmy, żebyś przyjechała do nas w lecie - powiedziała Melanie nosząc z Minerwą bagaże - wtedy pokazalibyśmy ci zamek w Dover i White Cliffs, są na prawdę cudne. Teraz jest trochę zimno, ale w tym roku musisz przyjechać do nas na wakacje, rodzice już wszystko planują, odwiedzą nawet twoją ciotkę i poproszą o pozwolenie.
Minerwie bardzo spodobał się ten pomysł. Nie chciała kolejnych wakacji spędzić samotnie.
- Och, ależ wy jesteście tępe... - z domku Griffinów wyszła ładna dziewczyna, wyglądała na jakieś co najmniej 20 lat - Locomotor kufer.
Kufry wyrwały im się z rąk i same powendrowały do domu.
- Oto moja siostra... - przyznała z niesmakiem Melanie - Patrica. Jest strasznie wkurzająca... Zresztą miałaś okazję zobaczyć, niezbyt mile daje się poznać... Skończyła Hogwart, jak my mieliśmy do niego iść, także nie miałaś okazji jej tam spotkać.
- O cześć, ty pewnie jesteś Minerwa, Melaniulka dużo o tobie mówiła - powiedziała jednym tchem Patrica.
- Elo - powitała ją Nerwa - Melaniulka? - zwróciła się do Melanie.
- Próbuje mnie wkurzyć, ale to i tak jest słabe, bywa gorzej...
Weszli do domu. Pomimo jego małych rozmiarów z zewnątrz w środku miał bardzo dużo miejsca. Był bardzo przytulnie urządzony. Naczynia same się zmywały, szmata wycierała półki, tak jakby ktoś niewidzialny to robił. Na oknach były powieszane girlandy z napisem "Wesołych świąt". Bombki unosiły się tuż pod sufitem, niepodtrzymywane przez żadne nitki, a na podłodze leżały dwa kartony wypełnione świątecznymi ozdobami.
- Ale tu pięknie... - powiedziała Minerwa, orientując się, że od kąt tu weszła ma otwartą buzię.
- Nie żartuj sobie - odrzekła Melanie - Chodź na górę. Będziemy spać w moim pokoju. Zwykle zajmuję go z Angeliką, ale ona niestety nie przyjedzie. Jest w Bułgarii, pracuje tam w ministerstwie, w Departamencie Współpracy Czarodziejów... Wraca dopiero w maju, więc pewnie poznasz ją w wakacje, jest na prawdę fajna, a na pewno nie to co Patrica, strasznie mnie wnerwia od zawsze.
Minerwa nic nie powiedziała. Zazdrościła koleżance rodzeństwa i w ogóle rodziny.
Pokój Melanie i Angeliki był wspaniały. Na ścianach były plakaty, na których poruszali się czarodzieje. Jedni latali na miotle, drudzy poruszali ustami, jakby śpiewając.
Dziewczyny rozpakowały się i rozgościły, a potem zeszły na dół pomagać reszcie rodziny ubierać choinkę, przystrajać dom i podwórko.
Minerwa poznała jeszcze Susanne, dwudziestodwuletnią siostrę Mel i Davida, dwudziestopięcioletniego brata Mel, którego siostrą bliźniaczką była Angelika. Rodzina Griffinów była bardzo miła, no może oprócz Patrici... Nerwa w końcu zrozumiała przyjaciółkę i nie za bardzo polubiła jej siostrę.
Wigilijna kolacja w gronie rodzinnym była bardzo wspaniałym przeżyciem dla Minerwy. Chciałaby móc spędzać tu każde wakacje i każde ferie. Pierwszy raz czuła się na prawdę jak w domu.
Przed północą Minerwa, Melanie, Susanne, David i państwo Griffinowie poszli na Pasterkę. Minerwa nigdy wcześniej nie chodziła do kościoła. Ciocia nie uczyła jej religii, nie zaprowadzała do kościoła, a Minerwa właśnie czegoś takiego potrzebowała. Potrzebowała Boga.
Po mszy wszyscy padli jak zabici.
Dziewczyna nigdy nie czuła się tak szczęśliwa...
poniedziałek, 16 lipca 2012
środa, 11 lipca 2012
Tabu
Ten dzień był dla Minerwy bardzo szczęśliwy. Uważała, że to co staje się rano ma największy wpływ na humor wciągu dnia. Poniedziałkowe lekcje zleciały jej bardzo szybko, w towarzystwie Melanie. Reszta dziewczyn jakoś dziwnie nie chodziła już z nimi w jednym "stadzie", ale Minerwie i Melanii tego w ogóle nie brakowało, wręcz przeciwnie były zadowolone. Nerwa odróżniła w końcu prawdziwą przyjaźń od zwykłej i od koleżeństwa. Lubiła Victorie, Cassie i Eve i to nawet bardzo, ale zrozumiała, że tak na prawdę wiele o nich nie wie. Przemyślała sobie też, jak czuła się kiedyś Mel, w cieniu przyjaciółki, zawsze na drugim miejscu... Chciała, żeby to się zmieniło, ale nie miała pojęcia co zrobić. W kontaktach z innymi ludźmi nie zostawiała Melenii w tyle, dawała jej dość do słowa, przedstawiała ją osobom, którym wcześniej nie wpadła na pomysł, żeby ją przedstawić. Po kilku tygodniach Nerwa doszła do wniosku, że teraz Melanii nie jest już w jej cieniu, jednakże, czegoś jej tu brakowało, tak jakby ten cień jeszcze nie całą ją odkrył, miała jednak nadzieję, że przyjaciółka nie czuje się już tak bardzo odrzucona przez innych.
Było jeszcze coś co gnębiło McGonagall... Przyjaciółkom nie udało poruszyć się tematu Toma Riddle'a, a nawet nie próbowały. Minerwa bała się, że znów się pokłócą. Wtedy, gdy już miedzy nimi jest tak dobrze. Wtedy, gdy jedyną osobą na świecie, której bezgranicznie ufa i którą najbardziej kocha była Melanii. Po tylu spotkaniach TOB nie zdążyli jeszcze odkryć, kto jest sprawcą morderstw w Zakazanym Lesie.
Wieczór, po kolacji, w ostatnią niedzielę przed Wigilią, która w tym roku wypadała w czwartek, Minerwa odrabiająca z Melanii lekcję na poniedziałek i wtorek wyjątkowo skończyła pierwsza, bo zwykle to Griffin, wzorowa uczennica kończyła pierwsza. Nerwa spakowała się i już chciała zanieść rzeczy na górę i iść spać, bo było dość późno, a czuła się wykończona, Melenie nagle powiedziała nie przerywając pisania:
- Nie chodź jeszcze, zaczekaj, dosłownie pięć minutek. Zaraz to skończę. Chciałam o czymś z tobą pogadać...
Minerwa bez słowa usiadła. Zastanawiała się o czym też może chce porozmawiać Mel. Nie minęło pięć minut panna Griffin odłożyła pióro i pergamin, jednakże ich nie schowała.
- Słuchaj... - zaczęła niepewnie - wiem, że chciałabyś wiedzieć... - urwała. Minerwa spojrzała na nią pytającym wzrokiem. - noo... ciekawi cię to... - próbowała dokończyć - Po prostu pomyślałam, że chcesz wiedzieć co z Tomem - dokończyła na wydechu, jakby wykrztuszenie tego zdania sprawiło jej dużą trudność.
- Yyy... - odpowiedziała niezbyt znacząco Minerwa. Nie spodziewała się, że Mel może sama poruszyć temat Toma. Była pozytywnie zaskoczona, ale nie chciała się narzucać - no nie ukrywam... ale jak nie chcesz to nie mów, przeżyję. - próbowała się uśmiechnąć, ale trochę jej nie wyszło, za to twarz Melanie nie wyrażała żadnych emocji.
- Czuję to, domyślam się - ciągnęła Mel - przy każdym temacie, który w jakimś stopni jest powiązany z Tomem, chciałabyś o niego spytać - tu urwała, jakby czekając na odpowiedź przyjaciółki, jednak ta nic nie powiedziała, więc ciągnęła - słuchaj..., wiem że go nie lubisz i w ogóle, ale ja dalej go kocham. Jestem trochę rozdarta, bo wychodzi na to, że nie wierzę tobie, ale gdybym ci uwierzyła musiałabym się odwrócić od Toma... To i to jest dla mnie trudne... Nie chcę stracić ani ciebie, ani jego...
- Czyli dalej mi nie wierzysz? - zapytała spokojnie Minerwa.
- Nie do końca, ja...
- A co by się musiało stać, żebyś w końcu mi uwierzyła? - przerwała jej nieco już rozjuszona Minerwa.
- Wiesz, to nie jest takie proste, wybierać pomiędzy osobami, które naprawdę kochasz i które naprawdę kochają ciebie.
- Ale mi nie chodzi o "ja vs. Tom" mi chodzi o "dobro vs. zło", tak trudno pojąć?
- Nie, ale...
- Zastanów się nad tym, możesz mnie odrzucić, chociaż nie powiem, będzie mi smutno, ale to będzie twój wybór, jeśli wolisz Toma, ale zależy mi, abyś jednak odróżniała dobro od zła i wybierała między tym i żebyś nie była całkowicie zaślepiona miłością. Przemyśl to sobie, proszę. Dobranoc.
Wstała i wyszła po spiralnych schodach do sypialni dziewcząt. Nie wiedziała, czy Melanie znów się na nią nie obraziła i czy nie była za ostra, jednakże starała się by jej ton głosu był spokojny. Tak jakby najbardziej brakowało jej teraz kłótni... W łóżku dużo myślała o Tomie i Melanie, długo nie mogła zasnąć, ale w ogóle nie usłyszała jak Melanie wchodziła do łóżka, co oznaczało, że długo siedziała w salonie Gryfonów.
Było jeszcze coś co gnębiło McGonagall... Przyjaciółkom nie udało poruszyć się tematu Toma Riddle'a, a nawet nie próbowały. Minerwa bała się, że znów się pokłócą. Wtedy, gdy już miedzy nimi jest tak dobrze. Wtedy, gdy jedyną osobą na świecie, której bezgranicznie ufa i którą najbardziej kocha była Melanii. Po tylu spotkaniach TOB nie zdążyli jeszcze odkryć, kto jest sprawcą morderstw w Zakazanym Lesie.
Wieczór, po kolacji, w ostatnią niedzielę przed Wigilią, która w tym roku wypadała w czwartek, Minerwa odrabiająca z Melanii lekcję na poniedziałek i wtorek wyjątkowo skończyła pierwsza, bo zwykle to Griffin, wzorowa uczennica kończyła pierwsza. Nerwa spakowała się i już chciała zanieść rzeczy na górę i iść spać, bo było dość późno, a czuła się wykończona, Melenie nagle powiedziała nie przerywając pisania:
- Nie chodź jeszcze, zaczekaj, dosłownie pięć minutek. Zaraz to skończę. Chciałam o czymś z tobą pogadać...
Minerwa bez słowa usiadła. Zastanawiała się o czym też może chce porozmawiać Mel. Nie minęło pięć minut panna Griffin odłożyła pióro i pergamin, jednakże ich nie schowała.
- Słuchaj... - zaczęła niepewnie - wiem, że chciałabyś wiedzieć... - urwała. Minerwa spojrzała na nią pytającym wzrokiem. - noo... ciekawi cię to... - próbowała dokończyć - Po prostu pomyślałam, że chcesz wiedzieć co z Tomem - dokończyła na wydechu, jakby wykrztuszenie tego zdania sprawiło jej dużą trudność.
- Yyy... - odpowiedziała niezbyt znacząco Minerwa. Nie spodziewała się, że Mel może sama poruszyć temat Toma. Była pozytywnie zaskoczona, ale nie chciała się narzucać - no nie ukrywam... ale jak nie chcesz to nie mów, przeżyję. - próbowała się uśmiechnąć, ale trochę jej nie wyszło, za to twarz Melanie nie wyrażała żadnych emocji.
- Czuję to, domyślam się - ciągnęła Mel - przy każdym temacie, który w jakimś stopni jest powiązany z Tomem, chciałabyś o niego spytać - tu urwała, jakby czekając na odpowiedź przyjaciółki, jednak ta nic nie powiedziała, więc ciągnęła - słuchaj..., wiem że go nie lubisz i w ogóle, ale ja dalej go kocham. Jestem trochę rozdarta, bo wychodzi na to, że nie wierzę tobie, ale gdybym ci uwierzyła musiałabym się odwrócić od Toma... To i to jest dla mnie trudne... Nie chcę stracić ani ciebie, ani jego...
- Czyli dalej mi nie wierzysz? - zapytała spokojnie Minerwa.
- Nie do końca, ja...
- A co by się musiało stać, żebyś w końcu mi uwierzyła? - przerwała jej nieco już rozjuszona Minerwa.
- Wiesz, to nie jest takie proste, wybierać pomiędzy osobami, które naprawdę kochasz i które naprawdę kochają ciebie.
- Ale mi nie chodzi o "ja vs. Tom" mi chodzi o "dobro vs. zło", tak trudno pojąć?
- Nie, ale...
- Zastanów się nad tym, możesz mnie odrzucić, chociaż nie powiem, będzie mi smutno, ale to będzie twój wybór, jeśli wolisz Toma, ale zależy mi, abyś jednak odróżniała dobro od zła i wybierała między tym i żebyś nie była całkowicie zaślepiona miłością. Przemyśl to sobie, proszę. Dobranoc.
Wstała i wyszła po spiralnych schodach do sypialni dziewcząt. Nie wiedziała, czy Melanie znów się na nią nie obraziła i czy nie była za ostra, jednakże starała się by jej ton głosu był spokojny. Tak jakby najbardziej brakowało jej teraz kłótni... W łóżku dużo myślała o Tomie i Melanie, długo nie mogła zasnąć, ale w ogóle nie usłyszała jak Melanie wchodziła do łóżka, co oznaczało, że długo siedziała w salonie Gryfonów.
***
Ostatnie 2 dni nauki zleciały im bardzo szybko. Nauczyciele nie zadawali im zadań, a lekcje były luźne. Melanie nie była obrażona na Minerwę, jak i na odwrót, ale żadna nie poruszyła już tematu Toma. Nerwa dała czas Mel, aż przemyśli to wszystko i miała nadzieję, że sama rozpocznie na nowo temat.
W środę nie mieli już lekcji. Każdy miał czas na spakowanie się, żeby wieczór wyjechać z dworca Hogsmead. do Londynu, na święta.
Minerwa jak zwykle nigdzie miała nie wyjeżdżać, ale dostała zaproszenie od rodziców Melanie. Była bardzo zadowolona, że pierwszy raz spędzi święta w domowej atmosferze, pełnej miłości, z osobami, które bardzo lubiła i zastępowały jej rodzinę.
Wrzuciła wszystkie ubrania do kufra, nie zwracając uwagi na ład i estetyczność. Zatrzasnęła wieko, usiadła na łóżku i spoglądnęła na przyjaciółkę schludnie składającą swoje rzeczy.
- Masz zamiar to dziś skończyć? - zapytała z żartem w głosie McGonagall
- Spadaj - odpowiedziała z ironiczną miną Melanie i obie się roześmiały.
Po spakowaniu kufra przez Melanie (jednak udało jej się to skończyć w ten sam dzień co zaczęła) obie poszły do Wielkiej Sali na kolację. Po kolacji wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów. Nauczyciele nie zadawali już lekcji, także mieli wolny wieczór, który większość uczniów wykorzystała na grę w eksplodującego durnia.
Nazajutrz każdy, kto wyjeżdżał na święta był już spakowany i gotowy. O 11 mieli pociąg, także wcześniej zjedli śniadanie, a o w pół do 11 wyruszyli do Hogsmead. Niektórzy robili jeszcze zakupy świąteczne. Kupowali prezenty dla swoich kolegów i rodzin. Minerwa nie miała jeszcze dla nikogo prezentu także postanowiła odwiedzić sklep Zonka, koło którego właśnie przechodzili.
- Ja idę do Zonka kupić prezenty, zaczekasz? - zapytała Melanie.
- Jasne.
Po kilku minutach wróciła z wypchanymi kieszeniami płaszcza, kupiła mase najróżniejszych magicznych gadżetów.
- A ty już masz prezenty? - zapytała Melanie, ale po chwili ugryzła się w język, bo pomyślała, że to trochę głupie pytanie.
- Eee... tak. Napisałam do mamy w liście, żeby coś kupiła.
Minerwę trochę zdziwiła odpowiedź, że kazała kupić mamie prezent... musiała jednak jakoś dla jej samej kupić prezent, bo chyba sama jej nie kazała sobie kupić. Jednakże Minerwa stwierdziła, że nie jest to aż tak poważny temat, nad którym trzeba się tak zagłębiać.
Gdy dotarli na dworzec wszyscy powsiadali do pociągu, który zwykle był bardziej zapełniony. Dziewczyny znalazły przedział tylko dla siebie.
- Myślałam o tym co mówiłaś - powiedziała nagle Melanie, po około 3 godzinach jazdy - Myślałam, co może się stać żebym uwierzyła w rzekome morderstwa Toma. Nie obraź się, ja na prawdę ci wierzę, bo niby dlaczego miałabyś to wymyślać, dlatego nie sądze by ta wiewiórka miała jakieś większe znaczenie. Zabił ją po prostu, może tak o, jak komara, który bzyczy nad uchem.
- Zabił ją tak po prostu? Mel, ty uważasz, że rzucenie Avady to jest "tak po prostu"? I nie porównuj tego do komara, w komara nie celujesz specjalnie uśmiercającym zaklęciem, ale też nie latasz za wiewiórką, żeby ją zgnieść w rękach jak komara, bo ona ci chyba nie przeszkadza, jak komar. Co ma w ogóle piernik do wiatraka?
- Wiatrak się może rozpierniczyć... Ale serio... przepraszam, może masz rację, powinnam zerwać z Tomem. Jesteś dla mnie ważniejsza. Dobro jest dla mnie ważniejsze, chociaż ja nie widzę zła, ale ty je widzisz i wierzę tobie, dlatego po świętach z nim skończę.
Minerwa po tych słowach była wyraźnie uradowana. Aż musiała się uśmiechnąć i powiedziała:
- Jeju, wiesz, że się cieszę? Szkoda tylko... nie miałam nic przeciwko temu żebyś miała chłopaka, wręcz przeciwnie, ale zależało mi na tobie i na tym żebyś była bezpieczna.
Dziewczyna wyraźnie poprawił się humor. Nerwa była dumna z przyjaciółki, że odważyła się znów poruszyć temat tabu i wzięła sobie jej słowa do serca.
Kasia
piątek, 9 września 2011
Potęga przyjaźni
Nie mogła uwierzyć w to co się stało.
Właśnie straciła chłopaka. Była zła na Chrisa, jak i również była zła na Marka. Ma już dość. Ma już dość chłopaków, wszystkich i to bez wyjątków. Chciała skończyć z tą ślepą miłością od jakiej zaczęła.
Gwałtownie wstała, chciała go dogonić, biegła i biegła z krzykiem "Chris!" widząc jak korytarz przed skrzydłem szpitalnym wiruje jej w oczach, które zaślepia mgła. Zatrzymała się. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, czuła się okropnie słabo, osunęła się na kolana.
Właśnie straciła chłopaka. Była zła na Chrisa, jak i również była zła na Marka. Ma już dość. Ma już dość chłopaków, wszystkich i to bez wyjątków. Chciała skończyć z tą ślepą miłością od jakiej zaczęła.
Gwałtownie wstała, chciała go dogonić, biegła i biegła z krzykiem "Chris!" widząc jak korytarz przed skrzydłem szpitalnym wiruje jej w oczach, które zaślepia mgła. Zatrzymała się. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, czuła się okropnie słabo, osunęła się na kolana.
***
Leżała w łóżku, a obok dostrzegła panią pielęgniarkę. Miała dziurę w pamięci, ale po chwili przypomniała sobie obraz długiego korytarza, który pobladł i znikał w oczach Minerwy, a potem osunęła się na kolana.Dotarło do niej, że zemdlała.
- Nie wychodź z łózka - odezwała się pielęgniarka. - Masz uszkodzone kości czaszki. Jeszcze ci mało? - Podała jej szklankę wypełnioną srebrnym płynem - Wypij to i prześpij się i pamiętaj, że nie wolno ci wstawać.
Minerwa wzięła szklankę ze srebrnym lekiem, który cuchnął podobnie do kocich sików. Zatkała sobie wolną ręką nos i wypiła do dna. Smak miał jeszcze gorszy niż zapach i galaretowatą konsystencję, choć z wyglądu bardziej przypominał proszek.
Spróbowała usnąć, ale nie mogła. Wciąż myślała o swoim życiu i o tym błocie, w które wdepnęła. Nie będę się zadręczać chłopakami, nie będę wiecznie o nich myśleć, to dupki, wszyscy, bez wyjątków i teraz pójdę spać, a nie będę poświęcać czasu tym idiotom - mówiła sobie w duchu. Wtuliła się do poduszki, trudno było jej usnąć, ale po chwili zapadła w głęboki sen. Śniło jej się, że leżała w łóżku w skrzydle szpitalnym, a dookoła niej stali chłopacy przepychający się przez tłum i trzymający w rękach różne prezenty. Nagle z krzykiem wbiegł Chris i tak nagle jak się pojawił zaczął całować Minerwę.
Obudziła się. Dostrzegła Melanie nad jej łóżkiem.
- Kiedy przyszłaś? - powitała przyjaciółkę.
- Jakiś kwadrans temu. Jest już południe.
- Już południe?! Tak długo spałam?
- Tak. I dziwnie poruszałaś ustami podczas snu. Co si się...
- Chcę zapomnieć...
- Aaa, jasne. Aha, jasne... Dobra. Nie ma sprawy.
- Ale naprawdę.
- No to okej, nie chcesz nie mów.
Zapanowała cisza. Po kilku minutach do sali weszła pielęgniarka i powiedziała:
- O, wstałaś. Świetnie. W takim razie przygotuję lekarstwo.
I poszła do swojego gabinetu.
- Kiedy wychodzisz? - zapytała Melanie.
- A bo ja wiem...
- Przepraszam...
- Za co?
- No za to zaklęcie... Ja naprawdę nie chciałam ci zrobić krzywdy, ale wy... wy...
- Nie ma sprawy. Zapomnijmy.
- Jesteś zła prawda? Na Marka i na Chrisa?
Minerwa nie odpowiedziała.
- Przecież widzę. Masz to wymalowane na twarzy czarno na białym. Nie przejmuj się, oni dopiero zaczynają rozumieć miłość, za kilka lat znajdziesz...
- Kiedy ja nie chcę! Słuchaj, temat "chłopcy" to temat tabu! Nie chcę o nich myśleć, gadać, ani nic!
- No dobra, okej. Ale nie wyładowuj na mnie tych swoich emocji, bo to nie jest miłe. Jeśli jesteś na mnie zła za to co zrobiłam to po prostu powiedz.
- Nie, nie. Przepraszam...
Minerwie zrobiło się trochę wstyd. Nie chciała krzyczeć na swoją przyjaciółkę, ale tak wyszło...
Po chwili do sali weszły Victorie, Evanna i Cassie. Nerwa była im wdzięczna, za to, że przerwały tę kłopotliwą ciszą, jaka nastała między przyjaciółkami.
- Hej - krzyknęła Evanna, która szła jako pierwsza. - Co tam u ciebie? Kiedy wychodzisz?
- No witam, witam - powitała Minerwę Victorie.- Właśnie, kiedy? I jak tam? Jak się czujesz?
- Siemka - jako ostatnio powitała ją Cassie.
- Och, cześć - odpowiedziała Minerwa. - No tak... hmm... czujesz się chyba trochę tak, jakbym miała dostęp do mózgu.
Dziewczyny się roześmiały.
- Ale taki wiecie, przez głowę, znaczy taki... no wiecie... wiecie o co mi chodzi, prawda?
- Ej, no Mi przecież czaszki nie straciłaś, nie masz dziury w mózg... znaczy w czaszce. Co ja powiedziałam? W mózgu czy w czaszce?
Wszystkie znów wybuchnęły śmiechem.
- Ona... ona to ma raczej dziurę...dziurę w pamięci - dodała Cassie, ledwo łapiąc oddech. - Och, nie mogę...
I tak się śmiały, gadały, gadały, żartowały i znów się śmiały. Minerwa zrozumiała potęgę przyjaciółek. Kochała je, bardziej niż dotychczas jakiegokolwiek chłopaka.
Przez kolejne dni również przychodziły, i gadały, i gadały, i żartowały, i gadały, i się śmiały, i gadały, i żartowały, i znów się śmiały. No po prostu Nerwa nie mogła sobie zażyczyć lepszego towarzystwa.
W końcu Minerwa opuściła skrzydło szpitalne. Oczywiście przyszły po nią przyjaciółki, a potem razem poszły do Wielkiej Sali na obiad.
Wszystkie zasiadły przy stole Gryfonów, a Cassie i Evy nie obchodziło to, że są Krukonkami. Towarzystwo dziewczyn wprawiało Minerwę w dobry nastrój, pomagało jej zapomnieć o tym, co zaszło miedzy nią a Chrisem, między nią a Markiem. Jeśli tylko lekcje mieli Gryfoni razem z Krukonami to cała piątka trzymała się razem.
Jednak po tych cudownych chwilach Minerwie zaczęło brakować samotności. Zaczęło jej brakować tych czasów, gdzie to ona i Melanie sobie spokojnie rozmawiały, gdzie nikt im nie przeszkadzał. To Melanie właśnie była dla niej najważniejsza. Ona, jako jedyna, najlepsza przyjaciółka, ona, jako najbardziej zaufana, ona, jako najwierniejsza kopia myśli samej Minerwy.
- Hej.
- Cześć - odpowiedziała Melanie. - Co tak wcześnie? Jest dopiero po siódmej.
- Tak się obudziłam. A ty co tak wcześnie?
- No wiesz, zaczyna mi ciebie brakować. Bo to jest tak, że gdy są one to jest tak jakby mniej ciebie. Kminisz? Chodzi mi o to, że to jest tak, jakby one mi trochę ciebie zabierały, każda po trochu i mnie nie wystarcza, ta część co zostaje, ponieważ zawsze dostawałam większą.
- Yyy... Kto cię uczył chińskiego?
- No dobra... Miałam na myśli to, że brakuje mi tych chwil, gdy jestem z tobą sama, ja i ty. I brakuje mi tego spokoju, który miałam z tobą, tych rozmów i tak dalej... Nie zrozum mnie źle, ja je bardzo lubię, naprawdę, nikt nikogo nie faworyzuje, więc nie czuję się gorsza, ale chciałabym wrócić do dawnych czasów. I nawet do tych, gdzie to ty byłaś sławna, a ja w twoim cieniu, bardzo mało znana, bardzo nieśmiała, bez innych przyjaciół.
Minerwa zaniemówiła. Trudno było jej uwierzyć w to, że jej najlepsza przyjaciółka tak samo myśli i że jej też jest jej brak. W końcu mogły porozmawiać. Same. Bez nikogo i w spokoju.
Spróbowała usnąć, ale nie mogła. Wciąż myślała o swoim życiu i o tym błocie, w które wdepnęła. Nie będę się zadręczać chłopakami, nie będę wiecznie o nich myśleć, to dupki, wszyscy, bez wyjątków i teraz pójdę spać, a nie będę poświęcać czasu tym idiotom - mówiła sobie w duchu. Wtuliła się do poduszki, trudno było jej usnąć, ale po chwili zapadła w głęboki sen. Śniło jej się, że leżała w łóżku w skrzydle szpitalnym, a dookoła niej stali chłopacy przepychający się przez tłum i trzymający w rękach różne prezenty. Nagle z krzykiem wbiegł Chris i tak nagle jak się pojawił zaczął całować Minerwę.
Obudziła się. Dostrzegła Melanie nad jej łóżkiem.
- Kiedy przyszłaś? - powitała przyjaciółkę.
- Jakiś kwadrans temu. Jest już południe.
- Już południe?! Tak długo spałam?
- Tak. I dziwnie poruszałaś ustami podczas snu. Co si się...
- Chcę zapomnieć...
- Aaa, jasne. Aha, jasne... Dobra. Nie ma sprawy.
- Ale naprawdę.
- No to okej, nie chcesz nie mów.
Zapanowała cisza. Po kilku minutach do sali weszła pielęgniarka i powiedziała:
- O, wstałaś. Świetnie. W takim razie przygotuję lekarstwo.
I poszła do swojego gabinetu.
- Kiedy wychodzisz? - zapytała Melanie.
- A bo ja wiem...
- Przepraszam...
- Za co?
- No za to zaklęcie... Ja naprawdę nie chciałam ci zrobić krzywdy, ale wy... wy...
- Nie ma sprawy. Zapomnijmy.
- Jesteś zła prawda? Na Marka i na Chrisa?
Minerwa nie odpowiedziała.
- Przecież widzę. Masz to wymalowane na twarzy czarno na białym. Nie przejmuj się, oni dopiero zaczynają rozumieć miłość, za kilka lat znajdziesz...
- Kiedy ja nie chcę! Słuchaj, temat "chłopcy" to temat tabu! Nie chcę o nich myśleć, gadać, ani nic!
- No dobra, okej. Ale nie wyładowuj na mnie tych swoich emocji, bo to nie jest miłe. Jeśli jesteś na mnie zła za to co zrobiłam to po prostu powiedz.
- Nie, nie. Przepraszam...
Minerwie zrobiło się trochę wstyd. Nie chciała krzyczeć na swoją przyjaciółkę, ale tak wyszło...
Po chwili do sali weszły Victorie, Evanna i Cassie. Nerwa była im wdzięczna, za to, że przerwały tę kłopotliwą ciszą, jaka nastała między przyjaciółkami.
- Hej - krzyknęła Evanna, która szła jako pierwsza. - Co tam u ciebie? Kiedy wychodzisz?
- No witam, witam - powitała Minerwę Victorie.- Właśnie, kiedy? I jak tam? Jak się czujesz?
- Siemka - jako ostatnio powitała ją Cassie.
- Och, cześć - odpowiedziała Minerwa. - No tak... hmm... czujesz się chyba trochę tak, jakbym miała dostęp do mózgu.
Dziewczyny się roześmiały.
- Ale taki wiecie, przez głowę, znaczy taki... no wiecie... wiecie o co mi chodzi, prawda?
- Ej, no Mi przecież czaszki nie straciłaś, nie masz dziury w mózg... znaczy w czaszce. Co ja powiedziałam? W mózgu czy w czaszce?
Wszystkie znów wybuchnęły śmiechem.
- Ona... ona to ma raczej dziurę...dziurę w pamięci - dodała Cassie, ledwo łapiąc oddech. - Och, nie mogę...
I tak się śmiały, gadały, gadały, żartowały i znów się śmiały. Minerwa zrozumiała potęgę przyjaciółek. Kochała je, bardziej niż dotychczas jakiegokolwiek chłopaka.
Przez kolejne dni również przychodziły, i gadały, i gadały, i żartowały, i gadały, i się śmiały, i gadały, i żartowały, i znów się śmiały. No po prostu Nerwa nie mogła sobie zażyczyć lepszego towarzystwa.
W końcu Minerwa opuściła skrzydło szpitalne. Oczywiście przyszły po nią przyjaciółki, a potem razem poszły do Wielkiej Sali na obiad.
Wszystkie zasiadły przy stole Gryfonów, a Cassie i Evy nie obchodziło to, że są Krukonkami. Towarzystwo dziewczyn wprawiało Minerwę w dobry nastrój, pomagało jej zapomnieć o tym, co zaszło miedzy nią a Chrisem, między nią a Markiem. Jeśli tylko lekcje mieli Gryfoni razem z Krukonami to cała piątka trzymała się razem.
Jednak po tych cudownych chwilach Minerwie zaczęło brakować samotności. Zaczęło jej brakować tych czasów, gdzie to ona i Melanie sobie spokojnie rozmawiały, gdzie nikt im nie przeszkadzał. To Melanie właśnie była dla niej najważniejsza. Ona, jako jedyna, najlepsza przyjaciółka, ona, jako najbardziej zaufana, ona, jako najwierniejsza kopia myśli samej Minerwy.
***
Pewej niedzieli Minerwa obudziła się wcześnie rano. Łóżko Melanie dostrzegła puste. Więc postanowiła na spokojnie zjeść śniadanie w Wielkiej Sali. Szybko się ubrała i wyszła przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Korytarze były puste. W Wielkiej Sali zastała niewielką grupkę Puchonów i jedną, jedyną Melanie przy stole Gryfonów. Usiadła koło nie i przywitała się:- Hej.
- Cześć - odpowiedziała Melanie. - Co tak wcześnie? Jest dopiero po siódmej.
- Tak się obudziłam. A ty co tak wcześnie?
- No wiesz, zaczyna mi ciebie brakować. Bo to jest tak, że gdy są one to jest tak jakby mniej ciebie. Kminisz? Chodzi mi o to, że to jest tak, jakby one mi trochę ciebie zabierały, każda po trochu i mnie nie wystarcza, ta część co zostaje, ponieważ zawsze dostawałam większą.
- Yyy... Kto cię uczył chińskiego?
- No dobra... Miałam na myśli to, że brakuje mi tych chwil, gdy jestem z tobą sama, ja i ty. I brakuje mi tego spokoju, który miałam z tobą, tych rozmów i tak dalej... Nie zrozum mnie źle, ja je bardzo lubię, naprawdę, nikt nikogo nie faworyzuje, więc nie czuję się gorsza, ale chciałabym wrócić do dawnych czasów. I nawet do tych, gdzie to ty byłaś sławna, a ja w twoim cieniu, bardzo mało znana, bardzo nieśmiała, bez innych przyjaciół.
Minerwa zaniemówiła. Trudno było jej uwierzyć w to, że jej najlepsza przyjaciółka tak samo myśli i że jej też jest jej brak. W końcu mogły porozmawiać. Same. Bez nikogo i w spokoju.
sobota, 3 września 2011
Zdrada.
-Tak jestem. W ogóle nie zwraca lać na mnie uwagi ,jakbym była powietrzem, - powiedziała bezbarwnym głosem Melanie ,patrząc w ogień. – Jestem niewidzialna. Większość nie wiem nawet jak mam na imię. A ty? A ty jesteś super, mega popularna. Wszyscy cię znają i lubią. – Mel popatrzyła na Nerwę.- Ja nie chcę cały czas żyć w cieniu przyjaciółki.
Dziewczyna wstała i poszła do dormitorium.
Nerwa stał jakby dostała Drętwotą. Nie wiedziała co o tym myśleć , czy iść za Melanie i coś jej powiedzieć. Usiadła na fotelu ,na którym dopiero siedziała Melanie. Siedziała tak bardzo długo ,aż w końcu opustoszał pokój wspólny ,a nią zawładnął sen.
Całą noc śniła jej się czarna postać Melanie z pustymi oczami ,która stała obok wysokiego młodzieńca – Toma Riddla. Obydwoje w czarnej mgle mieli na twarzach wyraz wyższości ,a co chwilę Melanie patrzyła na Toma z uwielbieniem wiecznej służebnicy. Nerwa patrzyła na to oczami snu. Nic nie mogła zrobić. Była bezsilna. Patrzyła na czarną parę. Nagle usta Gryfonki i Ślizgona się spotkały. Ich włosy wzburzył silny wiatr ,a ciemność coraz bardziej napierała. Ręka chłopaka powędrowała na talię dziewczyny ,a wielki pyton ,który pojawił się z nikąd ,oplótł ich ciała. Nerwa próbowała biec, zatrzymać ich ,ale czuła się jak na bieżni. Teraz widać było tylko twarze całujących się osób ,aż wielka głowa węża zasłoniła je i…
-Minerwaco ty tu robisz? – to był Mark Anders. Gryfon w wieku Nerwy ,miał blond włosy i brązowe oczy.
-O Mark. Co ja… eee… no chyba powinnam iść do dormitorium. A ty czemu nie śpisz?
-Nie mogę zasnąć. – powiedział i usiadł ,na fotelu obok Nerwy.
Dziewczyna czuła ,że i ona jest zbyt rozbudzona by ponownie zasnąć.
-Będziesz tu siedział? – spytała.
-Tak. – powiedział. – Pewnie do rana.
-Ja chyba też.
- No to mamy czas się lepiej poznać. – powiedział chłopak i uśmiechnął się.
Dziewczyna pogrążyła się w rozmowie. Im dłużej gadali tym bardziej Nerwa czuła sympatie do Gryfona. Około piątej obydwoje wiedzieli o sobie już bardzo ,bardzo dużo.
-Masz piękne oczy. – wypalił z nagle chłopak.
-Eee… dzięki. – powiedziała Nerwa i chcąc nie chcąc oblała się szkarłatem.
-Mówię jak jest. Od zawsze mi się podobasz.
Gryfonka nie wiedziała co powiedzieć. Miała chłopaka ,ale mimo tego Mark nie przestawał być w jej oczach bardzo atrakcyjnym chłopakiem.
-Od dawna pragnę dotknąć twego delikatnego policzka ,zanurzyć rękę w twych lśniących włosach i przepaść w otchłani twych ust.
Nerwa poczuła motylki w brzuchu i sama siebie skarciła w duchu „Masz chłopaka, opamiętaj się!”.
-Budząc się rano myślę o tobie. – ciągnął dalej chłopak. – Śnisz mi się co noc.
-Mark ja mam…
Nerwa zdrętwiała. Chłopak wyciągnął rękę i pogładził jej policzek. Dziewczyna poczuła się jak w niebie. Zamknęła oczy. Chłopak przybliżył się do niej i delikatnie pocałował ją w usta. Popatrzyli na siebie ,a po chwili tonęli już w długim i namiętnym pocałunku. Nie widzieli świata poza sobą. Wszystkie myśli Nerwy gdzieś odpłynęły , ten dziwny sen, Melanie i ich przyjaźń, jej związek z Chrisem, to co zrobił Tom. To nie istniało.
-MINERWA?! – to jedno słowo zniszczyło całą magię tej chwili. Na schodach stała Melanie w swoim fioletowym szlafroku. Patrzyła na Minerwę i Marka. Chłopak nadal gładził włosy dziewczyny ,która trzymała ręce na jego ramionach.
-Melanie?! – zapytała głupkowato Minerwa.
- Co ty tu… ty masz chłopaka! – krzyknęła Mel.
Minerwa odskoczyła od Marka jak oparzona.
-Ja …co… mam… ale… O NIE! – Minerwa pobiegła z płaczek pobiegła do dormitorium ,zostawiając zdenerwowaną i zaskoczoną Melanie i zdezorientowanego Marka w pokoju wspólnym.
Dziewczyna zamknęła się w łazience. Wielkie łzy spływały na jej krwiście czerwoną bluzkę z napisem „Always this one” na wielkim sercu. Co ona zrobiła? Co sobie w ogóle myślała? Co pomyśli Chris? Czy on się dowie? Czy Melanie mu powie? A może zrobi to Mark? Czy on też czuje się skrzywdzony?
Stało się najgorsze co stać się mogło DOPUŚCIŁA SIĘ ZDRADY ,a do tego teraz kochała i Marka i Chrisa tak samo mocno. Chris jej nie wybaczy ,ale przecież ona nie wie czy nadal chce być z nim ,czy może teraz z Markiem. A jak oni obydwoje się od niej odwrócą i jeszcze Melanie.
-Ale ze mnie perfidna świnia. – powiedziała sama do siebie ,waląc pięścią w umywalkę. W lustrze zobaczyła swoje odbicie. Nienawidzi się ,nie może na siebie patrzeć, nie chce istnieć. Chce umrzeć.
Nerwa wyciągnęła z kieszeni spodni swoją różdżkę.
Przecież zna mordercze zaklęcie ,dlaczego teraz ma go nie użyć ,dlaczego ma się nie zabić.
Kiedy nie wymyśliła argumentów przeciw zabiciu siebie ,doszły jej jeszcze argumenty „za”. Przecież Tom nie jest zły ,a ona go oskarżyła. Tak wiele wycierpiała i tak wiele cierpienia przyniosła innym. Teraz spotka się z mamą… tatą.
Wycelowała różdżką w swe serce
-A-avada. – jęknęła. – A-avada Ka-adavra. – czekała na śmierć ,ale ona nie przyszła.
Musiała to źle wymówić ,albo to przez to jąkanie.
Ona musi to zrobić.
Wzięła dwa głębokie oddechy i ponownie wycelowała różdżką w serce.
-AVADA KA… - dziewczyne ugodził promień światła ,ale czerwonego ,padła na ziemię tracąc świadomość.
*
Otworzyła oczy ,najpierw zobaczyła tylko światło ,które mocno ugodziło ja w oczy ,potem dostrzegła zamazane twarze ,które z każdą chwilą były coraz bardziej wyraźne. Zobaczyła nad sobą profesora Dumbledore’a , panią pielęgniarkę ,Melanie, Chrisa i ku jej wielkiemu zaskoczeniu Marka.
-Co wy tu robicie? – zapytała szeptem. Czuła się bardzo słaba nie mogła nawet ruszyć głową.
-Podjęłaś nieudolną próbę zabicie się. – powiedział spokojnie Dumbledore ,ale na jego twarzy po raz pierwszy było widać napięcie. – Dobrze ,że pan Anders ,powiedział pannie Griffin ,żeby lepiej za tobą poszła i zdążyła w ostatniej chwili ugodzić cie „Drętwotą”.
-Ale przeze mnie u-ugodziłaś głową w waaannę. – powiedziała przez łzy Melanie.
Minerwa przypomniała sobie ostatni wieczór.
-Ile tu leżę? – zapytała.
-Trzy dni. – powiedziała pielęgniarka. – I będziesz leżeć kolejne tyle. – dodała.
-Czy mogłaby porozmawiać z Chrisem? – zapytała.
-Oczywiście. – powiedziała pielęgniarka ,ale nikt nie ruszył się z miejsca.
-W cztery oczy. – dodała Minerwa.
Cała czwórka wyszła ze szpitala.
Chris siedział z boku ,co jakiś czas zerkając na Minerwę trochę z litością ,ale też widać było ,że jest zdenerwowany. A więc się dowiedział ,pomyślała Minerwa.
-Chris ja… - zaczęła niepewnie.
-Tak ty nie chciałaś ,ale się stało jak zwykle zrobiłaś coś „na żywioł” ,bez zastanowienia się ,tak wiem teraz ci przykro ,ale ja nie umiem ci tego wybaczyć ,jednak zrobiłaś to świadomie jak mniemam nie mamy więc o czym rozmawiać. – powiedział i wyszedł z Sali.
Po policzku Nerwy spłynęła łza.
Karolina
środa, 24 sierpnia 2011
Tajna Organizacja Bezpieczeńswa
Minerwa McGonagall zastanawiała się czy zapytać ją o Toma Riddle'a czy też nie. Dopiero się pogodziły, a znów zmierza do tematu, z którego może wyniknąć kłótnia, jednak postanowiła spróbować.
- A mogę cię o coś zapytać?
- Jasne - odparła Melanie - o co tylko chcesz.
- Chodzisz z Riddle'm?
Melanie się wyraźnie nachmurzyła. Nerwa nie mogła zrozumieć, dlaczego.
- Tak.
- Aha. No bo widzisz, on jest dość... nietypowy.
- Tak? A to niby dlaczego?
- No... Jak byłam dziś w Hogsmeade widziałam go jak szedł ulicą i zabił wiewiórkę zaklęciem uśmiercającym. - Nerwa widząc niedowierzające spojrzenie przyjaciółki dodała: - Poza tym on jest taki jakiś... dziwny. Ale może on stoi za wszystkimi tymi atakami?
- Nie sądzę... To porządny chłopak, serio. Bardzo kulturalny, dobrze się uczy i w ogóle. A i zapomniałam ci powiedzieć, że jutro o osiemnastej w tej starej klasie zaklęć organizujemy spotkanie TOB.
- W tej opuszczonej klasie na czwartym piętrze? Dobra przyjdę. Ale wracając do Toma...
- Nie wracając do żadnego Toma! On nie mógłby tego zrobić... Ktoś niby widział to jak zabija oprócz ciebie?
- Nie.
- No więc nie ma tematu...
- Nie wierzysz mi, tak? Nie wierzysz?! No kto jak kto, ale myślałam, że ty mi uwierzysz...
- Muszę iść. Umówiłam się z moim chłopakiem. Spotkamy się później.
I wyszła przez dziurę pod portretem. Minerwa miała okropne przeczucie, nie chciała, żeby Melanie spotykała się z Reedle'm.
- A mogę cię o coś zapytać?
- Jasne - odparła Melanie - o co tylko chcesz.
- Chodzisz z Riddle'm?
Melanie się wyraźnie nachmurzyła. Nerwa nie mogła zrozumieć, dlaczego.
- Tak.
- Aha. No bo widzisz, on jest dość... nietypowy.
- Tak? A to niby dlaczego?
- No... Jak byłam dziś w Hogsmeade widziałam go jak szedł ulicą i zabił wiewiórkę zaklęciem uśmiercającym. - Nerwa widząc niedowierzające spojrzenie przyjaciółki dodała: - Poza tym on jest taki jakiś... dziwny. Ale może on stoi za wszystkimi tymi atakami?
- Nie sądzę... To porządny chłopak, serio. Bardzo kulturalny, dobrze się uczy i w ogóle. A i zapomniałam ci powiedzieć, że jutro o osiemnastej w tej starej klasie zaklęć organizujemy spotkanie TOB.
- W tej opuszczonej klasie na czwartym piętrze? Dobra przyjdę. Ale wracając do Toma...
- Nie wracając do żadnego Toma! On nie mógłby tego zrobić... Ktoś niby widział to jak zabija oprócz ciebie?
- Nie.
- No więc nie ma tematu...
- Nie wierzysz mi, tak? Nie wierzysz?! No kto jak kto, ale myślałam, że ty mi uwierzysz...
- Muszę iść. Umówiłam się z moim chłopakiem. Spotkamy się później.
I wyszła przez dziurę pod portretem. Minerwa miała okropne przeczucie, nie chciała, żeby Melanie spotykała się z Reedle'm.
***
Nazajutrz po lekcjach Minerwa wraz z Melanie i Victorie Bommy zmierzały w kierunku opuszczonej klasy zaklęć. Nerwa postanowiła nie wałkować już tematu Toma, chociaż niepokoiła się o swoją przyjaciółkę, ale nie chciała znowu się z nią kłócić, a poza tym widać byłe, że coś nie coś do niej dotarło.
W klasie zastali tylko te dwie Krukoni, które Minerwa widziała ostatnio w gabinecie Dippeta.
- Cześć Evanna - powiedziała Victorie na powitanie. - Nie ma jeszcze nikogo?
- Nie - odpowiedziała dziewczyna z długimi, lekko falującymi, blond włosami. - Jestem tylko ja i Cassie. - Wskazała na ładną dziewczynę o urodzie Indianki.
- Poznajcie się - Victorie zwróciła się do Melanie i Minerwy - to jest Evanna Ferewerte i Cassie Stonewell, a to Melanie Griffin i Minerwa McGonagall. Melanie i Nerwa są z mojego roku, a Evanna i Cassie są od nas o rok młodsze i są z Ravenclowu, to chyba wiecie.
Dziewczyny uścisnęły sobie dłonie. Minerwa pogrążyła się w rozmowie z Victorie i Krukonkami, za to Melanie nie okazywała dużego zainteresowania tą rozmową. Po chwili w klasie pojawiło się czterech dwóch chłopców z Hufflepuffu, a z nimi dwie dziewczyny również Puchonki. Nerwa znała ich z widzenia, ponieważ wszyscy chodzili do piątej klasy.
- Cześć wszystkim - odparła jedna z dziewczyn Madeline Mersh, z którą Minerwa miała okazje kiedyś pracować na zielarstwie, była bardzo miła. - Jeszcze nikogo nie ma?
- No jesteśmy my - odezwała się Melanie, pierwszy raz na dzisiejszym spotkaniu.
- No dobrze, ale mi chodzi, czy jest ktoś oprócz nas?
- Jak widzisz, to nie ma nikogo, tylko nas dziesięć.
Madeline chyba poczuła się trochę urażona tonem Melanie, według Minerwy też był trochę za ostry i niezbyt miły. Tony White, David Ness i Madeline zagadali do Minerwy, na co patrzyła z boku Rose Yers. Minerwie wydawało się, że chyba jest za bardzo lubiana, zawsze wszyscy gadali z nią.
Po jakichś pięciu minutach w drzwiach stanął szereg Gryfonów, a za nim kilka osób z Ravenclowu i, co bardzo zdziwiło Nerwę, Chris Krum, Ślizgon.
Z piątego roku pojawił się tylko jeden Gryfon i jedna Gryfonka Sturgis Poom i Emma Stan, a za nimi z innych klas Frank Tebry, George Sley, Elizabeth Smith i jej sistra Nicole oraz Berta Sthinx. W grupce Krukonów byli Sally Dang, Ronald Mind z siostrami Olivią i Mercillą oraz Emily Carrow z piątego roku.
- Och... - krzyknęła niespodziewanie Victorie - Nie wiedziałam, że tyle was przyjdzie...
Jednak nie dokończyła, bo w drzwiach stanęły jeszcze trzy osoby. Piętnastoletni Percy Watherby z Gryffindoru, Amelia Queep i Stella Pow, Krukonki z szóstego roku.
- ...o wow - ciągnęła Victorie po pojawieniu się tej małej grupki. - No więc jak mówiłam, zaskoczyliście mnie taką obecnością. Kilka powiadomień o spotkaniu na tablicy ogłoszeń i tyle uczniów chętnych... No dobrze, ale przejdźmy do rzeczy - i powtórzyła to co przekazał im ostatnio dyrektor.
Na końcu opowieści dało się słyszeć kilka zduszonych krzyków i szepty, w których dało się słyszeć słowa "morderstwa w Zakazanym Lesie".
- I niby Dippet chce żebyśmy tworzyli tu jakąś organizację detektywistyczną? - zapytał Sally Dang.
- No można by tak powiedzieć - odpowiedziała Victorie - Nazywa się Tajna Organizacja Bezpieczeństwa, która będzie pomagać dyrektorowi i innym nauczycielom w rozwiązywaniu sprawy.
- Ale niby czemu sam dyrektor i inni nauczyciele nie mogą tego zrobić? - odezwała się Mercilla Mind.
- Robią co w ich mocy, potrzebują pomocy, bo sami nie podołają tej sprawie.
Mimo głosów sprzeciwu wszyscy, którzy przybyli zapisali się do TOB. Potem odbyło się głosowanie na przewodniczącego. Wygrała Minerwa, choć sama nie wiedziała dlaczego, skarbnikiem została Victorie, a miano sekretarza dostała Cassie. Później ustalili, że ta sala będzie miejscem spotkań, a także wyznaczyli sobie zadania. Gdy wszyscy już wychodzili Nerwa, Victorie i Cassie zostały ustalając szczegóły spotkań.
Po jakimś kwadransie Minerwa z Victorie weszły do salonu Gryfonów.
- Jesteś na mnie zła? - zapytała Nerwa Melanie, dostrzegając ją siedzącą jak zwykle nad książkami.
piątek, 19 sierpnia 2011
Wybaczenie
W końcu wyrwała gwałtownie rękę z uścisku Chrisa i krzyknęła:
- Słuchaj, ja nie mam żadnych zwidów! Jak chcesz to zapytaj Dumbledore o ginące zwierzęta! A jak to ci nie pomoże, to daj mi Veritaserum, a wszystkiego się dowiesz...!
Chris spojrzał na nią ze współczuciem i lekkim przerażeniem. Otworzył usta, ale nie zdążył sie odezwać, ponieważ Minerwa biegła już korytarzem.
Że też się dałam na to nabrać, myślała. A już miałam nadzieję, że zaczyna się układać... Wredny typ... Widziałam tego całego Riddle'a od siedmiu boleści, jak użył zaklęcia uśmiercającego, a ten dziad mi nie uwierzył... Chociaż... może miał i rację...
Szła korytarzem w kierunku pokoju wieży Gryffindoru. W końcu stanęła przed portretem Grubej Damy.
- Podaj hasło - rzekła.
- Yyy... co? - odpowiedziała rozkojarzona Minerwa - Aaa, hasło... Taak... Fidelius.
Gruba Dama posłusznie skinęła głową i uchyliła dziurę pod własnym portretem. Nerwa wślizgnęła się przez nią. W pokoju wspólnym nie było wiele osób, zapewne większość jest jeszcze w Hogsmead. Pierwszo- i drugoklasiści grali w eksplodującego durnia. Inni, zaś siedzieli nad książkami, a jeszcze inni ze sobą rozmawiali. Na fotelu przy kominku Minerwa dostrzegła Melanie odrabiającą pracę domową. McGonagall nie mogła się powstrzymać, chciała zagadać, opowiedzieć jej wszystko. Była tak jakby podzielona na dwie części całkiem nie zgadzające się ze sobą. Jedna chciała się wygadać, a druga chciał wszystko zataić. Dziewczyna nie mogła walczyć sama ze sobą, postanowiła wziąć się do kupy i zagadać. Podeszła do kominka i usiadła przed nim na dywanie, a obok w fotelu siedziała Melanie.
- Przyjemnie tu - powiedziała nieśmiało Minerwa - ciepło.
Melanie nadal tkwiła z głową nad pergaminem i nawet na nie nie spojrzała. Widząc reakcję Melanie, Nerwa kontynuowała:
-Wiesz... ja.. ja.. ja przepraszam...
Melanie utkwiła wzrok w swoim piórze i udała, że myśli nad pracą domową. Po tym Minerwa już się nieco zmieszała, ale nie postanowiła się poddawać.
- Moje zachowanie było karygodne. Porzuciłam ciebie dla Chrisa, zamiast pielęgnować naszą przyjaźń. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie zrobiłam tego umyślnie. Są takie momenty w życiu... gdzie nie myśli się racjonalnie. Bierze się to co dają ci w tym momencie, to, czego się do tej pory nie uzyskało, a zostawia się to, co tak naprawdę jest lepsze, ale ma się to cały czas i nie docenia się tego. Nie wiem czy nadążasz... - dodała po chwili, widząc utkwione w niej zamyślone oczy Melanie - Straciłam cię, przez chwilę myślałam, że to już koniec, że nie chcę cię znać, ale w pewnych chwilach było mi na serio ciebie brak. W końcu nie podołałam, musiałam tu przyjść i wrócić do mojej dawnej, zwariowanej, nieco może za bardzo zwariowanej przyjaciółki.
Po tych słowach na twarzy Melanie można było dostrzec nikły uśmiech. Po krótkiej przerwie wstała i zaczęła chodzić tam i z powrotem obok kominka, myśląc nad czymś gorączkowo, aż w końcu odparła:
- Wiesz Minerwo, ja też nie zachowałam się dobrze. Zgłosiłam cię do tej organizacji, chociaż dobrze wiedziałam, że nie zrobiłaś tego świadomie, odgrodziłam się od ciebie, jak jakaś podła idiotka. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że ty masz chłopaka, a ja nie....
Nastąpiła chwila milczenia, w której obie dziewczyny wpatrywały się w siebie.
- To ja zawiniłam bardziej od ciebie - przerwała ciszę Nerwa. - Ale wybaczam ci i tak.
- Ja też ci wybaczam. Ciężko było mi bez ciebie. - Tu znaczącą się uśmiechnęła.
Oboje w miłym geście na przeprosiny się przytuliły.
Kasia
- Słuchaj, ja nie mam żadnych zwidów! Jak chcesz to zapytaj Dumbledore o ginące zwierzęta! A jak to ci nie pomoże, to daj mi Veritaserum, a wszystkiego się dowiesz...!
Chris spojrzał na nią ze współczuciem i lekkim przerażeniem. Otworzył usta, ale nie zdążył sie odezwać, ponieważ Minerwa biegła już korytarzem.
Że też się dałam na to nabrać, myślała. A już miałam nadzieję, że zaczyna się układać... Wredny typ... Widziałam tego całego Riddle'a od siedmiu boleści, jak użył zaklęcia uśmiercającego, a ten dziad mi nie uwierzył... Chociaż... może miał i rację...
Szła korytarzem w kierunku pokoju wieży Gryffindoru. W końcu stanęła przed portretem Grubej Damy.
- Podaj hasło - rzekła.
- Yyy... co? - odpowiedziała rozkojarzona Minerwa - Aaa, hasło... Taak... Fidelius.
Gruba Dama posłusznie skinęła głową i uchyliła dziurę pod własnym portretem. Nerwa wślizgnęła się przez nią. W pokoju wspólnym nie było wiele osób, zapewne większość jest jeszcze w Hogsmead. Pierwszo- i drugoklasiści grali w eksplodującego durnia. Inni, zaś siedzieli nad książkami, a jeszcze inni ze sobą rozmawiali. Na fotelu przy kominku Minerwa dostrzegła Melanie odrabiającą pracę domową. McGonagall nie mogła się powstrzymać, chciała zagadać, opowiedzieć jej wszystko. Była tak jakby podzielona na dwie części całkiem nie zgadzające się ze sobą. Jedna chciała się wygadać, a druga chciał wszystko zataić. Dziewczyna nie mogła walczyć sama ze sobą, postanowiła wziąć się do kupy i zagadać. Podeszła do kominka i usiadła przed nim na dywanie, a obok w fotelu siedziała Melanie.
- Przyjemnie tu - powiedziała nieśmiało Minerwa - ciepło.
Melanie nadal tkwiła z głową nad pergaminem i nawet na nie nie spojrzała. Widząc reakcję Melanie, Nerwa kontynuowała:
-Wiesz... ja.. ja.. ja przepraszam...
Melanie utkwiła wzrok w swoim piórze i udała, że myśli nad pracą domową. Po tym Minerwa już się nieco zmieszała, ale nie postanowiła się poddawać.
- Moje zachowanie było karygodne. Porzuciłam ciebie dla Chrisa, zamiast pielęgnować naszą przyjaźń. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie zrobiłam tego umyślnie. Są takie momenty w życiu... gdzie nie myśli się racjonalnie. Bierze się to co dają ci w tym momencie, to, czego się do tej pory nie uzyskało, a zostawia się to, co tak naprawdę jest lepsze, ale ma się to cały czas i nie docenia się tego. Nie wiem czy nadążasz... - dodała po chwili, widząc utkwione w niej zamyślone oczy Melanie - Straciłam cię, przez chwilę myślałam, że to już koniec, że nie chcę cię znać, ale w pewnych chwilach było mi na serio ciebie brak. W końcu nie podołałam, musiałam tu przyjść i wrócić do mojej dawnej, zwariowanej, nieco może za bardzo zwariowanej przyjaciółki.
Po tych słowach na twarzy Melanie można było dostrzec nikły uśmiech. Po krótkiej przerwie wstała i zaczęła chodzić tam i z powrotem obok kominka, myśląc nad czymś gorączkowo, aż w końcu odparła:
- Wiesz Minerwo, ja też nie zachowałam się dobrze. Zgłosiłam cię do tej organizacji, chociaż dobrze wiedziałam, że nie zrobiłaś tego świadomie, odgrodziłam się od ciebie, jak jakaś podła idiotka. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że ty masz chłopaka, a ja nie....
Nastąpiła chwila milczenia, w której obie dziewczyny wpatrywały się w siebie.
- To ja zawiniłam bardziej od ciebie - przerwała ciszę Nerwa. - Ale wybaczam ci i tak.
- Ja też ci wybaczam. Ciężko było mi bez ciebie. - Tu znaczącą się uśmiechnęła.
Oboje w miłym geście na przeprosiny się przytuliły.
Kasia
wtorek, 16 sierpnia 2011
Hogsmeade
A Dziewczyna biegła pustym korytarzem. Jej kroki odbijały się echem od kamiennej podłogi i ścian.
Czy ,rzeczywiście jest egoistką? Czy za bardzo się nad sobą rozczula? Czy myśli tylko o sobie?
Te pytania cały czas ją dręczyły ,do tego ciągle myślała o tym ,że jednego dnia straciła trzy osoby ,którym najbardziej ufała , które ją zawsze rozumiały i to była w większości jej wina, ba to była tylko i wyłącznie jej wina.
Zauważyła ,że ktoś wchodzi do pokoju wspólnego. Pobiegła i wślizgnęła się za nim. Potem ruszyła po schodach do dormitorium. Było puste. Przez okno wpadały tylko smugi światła i oddalone głosy Hogwardczyków. Minerwa nie mogła uwierzyć ,że tuż obok niej ,uczniowie cieszą się słonecznym, październikowym dniem.
Nerwa zamknęła okno ,miała już tych śmiechów i krzyków. Usiadła na fotelu i wzięła do ręki pergamin, pióro kałamarz i książkę. Próbowała uciszyć myśli ,które pulsowały jej w głowie.
„…pierwszym goblinem ,który rządził” napisała na pergaminie i chciała dopisać „francuskimi republikanami” ,ale znowu przez głowę przemknęła jej myśl. Czy ona też jest takim goblinem? Czy ona też tak rządzi swoimi bliskimi? Czy ona też chce ich zdominować ,a nie być na równi z nimi. Myślała nad tym kilka minut i znosu zaczęła pisać.
*
Chris nie mógł sobie wybaczyć ,że tak podle potraktował Minerwę. Kiedy ją stracił dopiero poczuł ,że cuzje do niej coś więcej niż tylko przyjaźń łączącą chłopaka i dziewczynę. Na lekcjach przyłapywał się na tym ,że patrzy w tablicę i myśli np. o tym jak pięknie wyglądała z upiętym czarną spinką koku.
Kiedy mijali się na korytarzu ,Minerwa nie zwracała na niego uwagi ,a ten wpatrywał się w nią z maślanymi oczami. Co jakiś czas próbował do niej zagadać ,ale takie próby zawsze kończyły się klęską.
Relacje między Minerwą ,a Melanie nie były lepsze ,jak nie gorsze. Przez ostatni tydzień dziewczyny unikały siebie jak ognia. Razem spędzały tylko lekcje no i oczywiście noce w dormitorium ,ale przez ten czas nic do siebie nie mówiły. Jakieś trzy dni po ich kłótni Melanie wpadła na Nerwe w bibliotece. Spotkanie to skończyło się purpurą na twarzy bibliotekarki pani Shoter. Natomiast związek Melanie i Toma rozkwitał. Chłopak zapytał dziewczynę o chodzenie dzień po ich pierwszym spotkaniu, oczywiście Melanie bez zastanowienia się zgodziła. Czuła w głębi serca ,że Tom jest jej bratnią duszą i ,że powoli wypełnia pustkę w sercu po stracie Minerwy.
*
Nadszedł listopad przynosząc ze sobą coraz chłodniejszy wiatr i opady śniegu. Błonia pogrążyły się w białym puchu ,a uczniowie wolny czas spędzali na obrzucaniu się śnieżkami. Ogłoszono też datę wypadu do Hogsmeade. Minerwa McGonagall postanowiła wybrać się wioski ,żeby spędzić miło czas i zapomnieć o swoich problemach. Tak więc w sobotę rano ,wstała bardzo wczas i po godzinie spędzonej w łazience zeszła na dół. Dzień był wyjątkowo mroźny i dziewczyna była zadowolona z tego ,że wzięło swój wełniany szalik. Wraz z wieloma uczniami ustawiła się w kolejce do Filch’a ,który jak zwykle sprawdzał nazwiska na liście. Kiedy w końcu pozwolono jej przejść ,ruszyła do miasteczka.
Kiedy znalazła się na miejscu postanowiła najpierw odwiedzić Trzy Miotły i napić się czegoś rozgrzewającego. Weszła więc do zatłoczonego pubu i podeszła do lady.
-Poproszę jedno grzane piwo kremowe. – powiedziała i podała kelnerce dwa sykle.
Po wypiciu rozgrzewającego napoju ,nie traciła czasu i ruszyła do Miodowego Królestwa. Tam też było mnóstwo Hogwardczyków i ciężko było się dostać do kasy ,kiedy się jej to udało zakupiła dziesięć czekoladowych żab, piętnaście musuów-świustusów, pięc opakowań fasolek wszystkich smaków ,a do tego dwa duże pudełka pomarańczowych i truskawkowych różdżek w polewie. Zadowolona ze swoich zakupów poszła dalej ,po południu w jej reklamówkach prócz słodyczy było jedno nowe pióro, kilka pergaminów i kolorowy atrament. Ostatni sklep ,który postanowiła był sklep Zoonka. Weszła tam tylko ,żeby pooglądać ,ale jakoś nie mogła się oprzeć kupieniu łajno bomby. W drzwiach wpadła na wysokiego chłopaka.
-Patrz jak chodzisz. – powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
-Nic ci nie jest? – zapytał Chris.
-To ty?! Odczep się ode mnie nie mamy o czym rozmawiać. – krzyknęła.
-Proszę cię ,daj mi szanse, wsłuchaj mnie.
Minerwa zastanawiała się chwilę.
-Jak wysłucham tych twoich nędznych bajeczek dasz mi wreszcie święty spokój? – zapytała.
-Tak. – powiedział
-Niech będzie. Mów.
-Ale nie tu ,wolałbym jakieś bardziej odpowiednie miejsce.
Dziewczyna wyszła więc za nim ze sklepu. Ruszyli ulicą przeszli obok poczty i skręcili w jedną z uliczek ,dochodząc do herbaciarni.
Usiedli przy stoliku.
-Co wam podać? – zapytała kelnerka.
-Co chcesz? – zapytał chłopak.
-Nic. – warknęła Minerwa.
-Dwie malinowe herbaty. – powiedział chłopak.
-Aż tak ci się chce pić. – zadrwiła Minerwa ,myśląc ,że wyprowadzi tym chłopaka z równowagi ,ale ten się nie odezwał. – No mów ,nie mam czasu. – powiedziała.
-No więc… eee… Minerwo moje zachowanie było karygodne. – zaczął. – Poniosło mnie ,miałem zły dzień ,tak naprawdę tak nie myślę ,jesteś dla mnie najważniejsza nie umiem bez ciebie żyć. Masz rację jestem kupą jednorożca.
Dziewczyna ledwo powstrzymała się od chichotu.
-Bardzo ,bardzo cię przepraszam. – zakończył i pocałował dłoń dziewczyny.
Zapadła cisza. Minerwa i Chris patrzyli sobie prosto w oczy. Gryfonka intensywnie myślała i cały czas wymyślała nowe za i przeciw. Ciszę zakłóciła kelnerka ,która przyniosła herbatę.
-Dziękuję. – powiedział chłopak.
Znowu cisza. W końcu Nerwa postanowiła nie trzymać chłopaka dłużej w niepewności.
-Tak więc ,co do tego ,że jesteś kupą jednorożca to się zgodzę. – powiedziała ,a jej twarz miała grobowy wyraz. – Ale ja też nie jestem winna i to w duuużym stopniu. W końcu to ja miałam zły dzień ,wiesz kłótnia z Melanie potem z profesorem to mnie wyprowadziło z równowagi ,a potem jeszcze ty mnie dobiłeś, dobiłeś leżącego. – powiedziała ,a po jej policzkach pociekły łzy.
-Ten miesiąc był dla mnie koszmarny. – powiedział chłopak. – Przechodziłem obok ciebie ,a nie mogłem cię pocałować ,nie mogłem dotknąć twoich jedwabistych włosów.
-To ,dla mnie był koszmarny. Straciłam wszystkie zaufane osoby ,nie mogłam na nikim polegać. – teraz Nerwa rozpłakała się na dobre.
Chłopak podszedł do niej, ogarnął jej brązowe włosy i powiedział.
-Teraz już nie będziesz sama. Obiecuje…
Dziewczyna mocno go przytuliła.
Po wyjściu z herbaciarni ,Minerwa była bardzo szczęśliwa ,pomyślała ,że nic tego dnia jej nie może zniszczyć. Na reszcie pogodziła się z Chrisem. Szli wąską dróżką ,trzymając się za ręce. Byli tak daleko od wioski ,że już jej nie widzieli.
-Kocham cię. – powiedziała Minerwa i już miała pocałować chłopaka kiedy zobaczyła jakiś ruch.
Szybko pociągnęła go za skałę i wychyliła delikatnie głowę by zobaczyć co tam jest. Chłopak instynktownie wyciągnął różdżkę ,ale Minerwa odsunęła rękę ,w której ją trzymał. Teraz dziewczyna patrzyła na czarnowłosego młodzieńca – Toma. Szedł on samotnie brzegiem lasu trzymając książkę oprawioną w czarną skórę. Nagle przed chłopcem pojawiła i się wiewiórka.
Chłopak machnął różdżką i wiewiórka padła martwa na ziemię.
Minerwa nie mogła uwierzyć własnym oczą.
-Popatrz Chirs. – szepnęła chłopakowi do ucha ,ale kiedy ten wyjrzał zza skały Tom zniknął już w zaroślach.
-Co mam zobaczyć? – zapytał zdziwiony chłopak.
Minerwa spojrzała na miejsce ,w którym przed chwilą stał Riddle.
-Tam był Tom. – powiedziała. – Widziałam go ,on zabił wiewiórkę.
-Tam niczego nie ma. – powiedział chłopak. – Lepiej wracajmy ,chyba masz jakieś zwidy powinnaś pójść do szpitala.
-Nie mam zwidów. – warknęła Minerwa.
-Pewnie coś złapałaś ,chodź musi cie obejrzeć pielęgniarka. – ciągnął dalej chłopak.
Chociaż dziewczyna zapierała się i uparcie twierdziła ,że widziała jak Tom zabijał wiewiórkę ,chłopak nadal upierał się ,że po prostu musiała się przeziębić i ma zwidy.
Karolina
Subskrybuj:
Posty (Atom)