wtorek, 26 lipca 2011

Pogodzić się...

Kiedy weszły do ciemnego pomieszczenia poczuły okropny smród jakby ktoś zmieszał ze sto najbardziej śmierdzących substancji i zostawił je by spleśniały. Loch oświetlała jedna ,krzywa , czarna świeca ,której płomień był niebieski. Stała ona na drewnianym, równie krzywym stole. Obok stołu były dwie puste skrzynie ,a pod otwartym kredensem ,w którym była tylko szmata, wiadro i dwa noże stały dwie skrzynie ,z których wydobywał się stłumiony rechot.
-Ja nie dam rady. – powiedziała Melanie zielona na twarzy.
-Och przestań. – powiedziała dziarsko Nerwa próbując pocieszyć przyjaciółkę. – Nie takie rzeczy się robiło z kuzynostwem. – dodała widząc wzrok swojej przyjaciółki.
-Może ty patroszyłaś cuchnące ropuchy ,może ty zabijałaś niewinne istoty ,ale ja tego nie robię i NIE ZROBIĘ! – krzyknęła histerycznie dziewczyna ,a spod jej okularów pociekły wielkie łzy.
-Och nie becz. Zrobię to za ciebie. – powiedziała Nerwa sięgając po nóż i wiadro.
-Dziękuję ci kochana. – powiedziała dziewczyna mocno przytulając młodą McGonagall. – Odwdzięczę się na pewno.
-Dobra , dobra już mnie puść ,bo nigdy nie skończę ,a jak chcesz się odwdzięczyć to zrobisz za mnie mugoloznactwo ,okey?
-Jasne ,dla ciebie wszystko.
-No to teraz lepiej się odwróć ,bo sam odgłos rozcinania i ten żałosny rechot mogą cię przyprawić o zawrót głowy.
Melanie posłusznie się odwróciła ,zacisnęła mocno powieki i zatkała sobie uszy. Stała tak blisko trzy godziny ,podczas ,których Minerwa zabiła i wypatroszyła sto żab.
-Gotowe. Zaprawić je za ciebie? – zapytała.
-Nie z tym sobie już poradzę. – powiedziała Melanie ,a kiedy otworzyła oczy zobaczyła górę zabitych ropuch ,a obok kilka wiader z wnętrznościami. Dziewczyna znowu zrobiła się niebezpiecznie zielona.
-To ty zaprawiaj z tej strony. – Nerwa wskazała na miejsce skąd nie było widać wiader.- Tak będzie lepiej.
Melanie przytaknęła i obie zabrały się do pracy ,która trwała ponad półtorej godziny. Kiedy ostatnia żaba wylądowała w słoiku ,a Melanie zakręciła ostatni z nich drzwi jak na zawołanie się otorzyły.
-No nareszcie myślałem ,że nigdy nie skończycie. – powiedziała profesor. – No cóż to by było na tyle to wasze różdżki. – powiedział i podał dziewczynom dwie różdżki. – Idźcie sobie już.
Dziewczyny posłusznie wyszły z gabinetu ,Melanie powiedziała ciche „Dobranoc ,proszę pana” i drzwi gabinetu się zamknęły. Minerwa i Melanie puściły się biegiem korytarzem. Zatrzymały się dopiero na czwartym piętrze gdzie były pewne ,że już nie dopadnie ich wredny psorek.
-Fujjj masz wnętrzności za paznokciami. – powiedziała Melanie.
-Nic nie szkodzi.
-Szkodzi , Chłoszczyc. – mruknęła pod nosem ,a cały brud znikł z rąk obu dziewcząt.
-Dzięki. – szepnęła Nerwa.
-Nie ma za co. To ja ci dziękuję.
Przyjaciółki mocno się przytuliły i powoli podążyły w stronę wieży Gryfonów.

Kiedy dotarły do dormitorium ,umyły się i zasnęły była druga w nocy więc nic dziwnego ,że rano uczennice prawie zaspały.
-Znowu złapałybyśmy szlaban . – powiedziała Melanie stojąc przed klasą eliksirów.
-Dzisiaj się do nas nie przyczepi. Będziemy ciężko pracować i zero rozmów. – kiedy Minerwa skończyła drzwi klasy się otworzyły.
Na lekcji uczyli się bardzo ciężkiego eliksiru ,który powodował ,że magiczne zwierzęta zmieniają się w ludzkiego psa na pół godziny. Po eliksirach była transmutacja , potem mugoloznactwo (według obietnicy Melanie zrobiła za Nerwę wypracowanie za które dziewczyna zgarnęła Wybitny) następnie był obiad składający się z pieczeni, ziemniaków i dwudziestu dwóch surówek różnych światów , po obiedzie była jeszcze starożytne runy ,a na końcu astronomia. Na ostatniej lekcji nie korzystali po raz pierwszy z lunet tylko przerabiali mapy nieba ,które były na ostatniej lekcji.
-Jestem wykończona. Jeszcze kilka takich dni ,a po prostu nie wytrzymam. – powiedziała Nerwa kiedy postawiła o północy kropkę na końcu swojego wypracowania. – Słyszałam ,że sumy to ciężki okres dla każdego ucznia ,ale że aż tak na gacie Merlina to się nie spodziewałam.
McGonagall podeszła do torby i wrzuciła do niej podręcznik zaklęć.
-No wiesz jeżeli chcesz zdać na same Wybitne to nie dziw się ,że nauczyciele od ciebie tyle wymagają. – powiedziała Melanie ,która skończyła dużo wcześniej od swojej przyjaciółki i właśnie przerzucała strony „Proroka Codziennego”.
-Jest coś ciekawego? – zapytała Minerwa.
-Ni… zaraz … Dnia 2 września włamano się do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami  … a nie same nudy piszą ,że ukradli dwie chimery ,ale Hogwart jest za dobrze strzeżony ,żeby się do niego wdarła chimera. – powiedziała Melanie sennym głosem i potężnie ziewnęła. – No chyba czas już spać. – powiedziała i weszła pod kołdrę. – Dobranoc. – zasunęła zasłony łóżka.
-Dobranoc. – powiedziała Minerwa ,ale zamiast położyć się do łóżka poczekała ,aż koleżanka zaśnie. Minerwa McGonagall wybiegła z dormitorium, wybiegła z pokoju wspólnego, wybiegła z wieży Gryfonów , wybiegła z zamku… zatrzymała się dopiero na Błoniach. Ściągnęła baleriny ,które miała na nogach i bosymi stopami poszła po trawie nad jezioro. Usiadła na jednej z ławek i popatrzyła na niebo. Po chwili tak jak od pewnego czasu się jej to zdarzało zaczęła rzewnie płakać. Wielkie łzy skapywały na jej różową piżamę. Nagle poczuła na swoim ramieniu dłoń. Najpierw pomyślała ,że to Melanie ,ale jej przyjaciółka miała mniejsze dłonie ,potem pomyślała ,że to Chris ,ale kiedy spojrzała w górę zobaczyła jasno niebieskie oczy ,które patrzyły się na nią ni to w geście litości ni to w geście upomnienia. Sam nauczyciel transmutacji stał nad nią ,a jego ręka spoczywała na jej ramieniu. Patrzyli tak sobie w oczy ,ale Nerwa spuściła wzrok ,a z jej oczu znowu pociekły łzy. Profesor Dumbledore usiadł bez słowa obok dziewczyny. Siedzieli tak w ciszy ,którą w końcu przerwała Minerwa. Jej głos był drżący i histeryczny.
-P-ewnie do…stałam szl-l-laban. – wydusiła patrząc prosto w niebieskie oczy nauczyciela.
-Ależ skąd moja droga. Niby za co miałbym cię ukarać? – zapytał profesor spokojnym głosem.
-Z-zaaa chodze-e-enie po… zmroku-u po-oza do-ormi-toriium. – powiedziała dziewczyna.
-Może masz rację ,ale jest taka piękna noc ,a ty jesteś taka smutna ,jak mógłbym ci to zrobić. – powiedziała ,a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Nagle dziewczyna chociaż sama nie wiedziała dlaczego powiedziała.
-Jest mi tak ciężko.
-Wiem ,moja droga ,wiem i doskonale cię rozumiem. Straciłaś rodziców ,czyli osoby ,które tak bardzo kochałaś jest ci ciężko ,chce ci się płakać całymi dniami ,ale jednak coś w głębi rozkazuje ci ,że masz się trzymać i nie dać się. Czujesz się taka bezradna ,ale i pewna siebie ,ale ta pewność siebie ,jest tylko mgłą ,która dostatecznie nie umie zagłuszyć twego wewnętrznego bólu.
-A p-pan skąd t-to-o wie? – zapytała Minerwa ,która nagle poczuła ,że na świecie chyba jest ktoś kto wie co ona czuje.
-Moja droga sam to przeżyłem. Straciłem ojca, matkę potem siostrę odeszli – umarli i już nie wrócą ,ale nie żałuje się zmarłych żałuje się żywych. Najgorsze bowiem z tego wszystkiego jest to ,że mój rodzony brat nie chce mnie znać to mi sprawia teraz największy ból ,bo z czasem da się pogodzić ze śmiercią w końcu każdy z nas będzie musiał w końcu spojrzeć jej prosto w oczy ,chociaż niektórzy zrobią to ze strachem ,a inni z ulgą.
-T-to znaczy ,że pan też stracił-ł ro-odzinę-ę.
-Tak. – powiedział Dumbledore ,a uśmiech znikł z jego twarzy. – To wspomnienie wciąż boli mniej niż przedtem ,ale boli.
-Ja nie umiem już znieść t-tego bólu. Jestem za słab-ba.
-Każdy tak na początku myśli ,ale nie można próbować zapomnieć trzeba się z tym pogodzić ,bo zapomnienie nie trwa wiecznie ,a pogodzenie się tak.
-Ale ja nie mogę dlaczego inni mają rodziców ,a ja nie dlaczego życie jest dla mnie tak okrutne.
-Życie jest zawsze okrutne ,ale ma też swoje uroki. To co teraz przeżywasz przeżywa wiele osób. Znasz może Chrisa? – dziewczyna skinęła głową. – Jego rodzice zginęli kiedy był w drugiej klasie ,zwykły wypadek samochodowy zniszczył mu życie ,ale on się z tym pogodził.
Minerwa poczuła ,ze nareszcie wie dlaczego chłopak wtedy do niej podszedł ,po prostu wiedział co ona czuje i w pewien sposób chciał jej chyba pomóc. Dumbledore jakby wiedział co ona myśli rzekł.
-Tak ten młody Ślizgon wie co ty czujesz. Pamiętaj tylko by z tym nie walczyć tylko się z tym pogodzić ,a najbliżsi zawsze są tu – wskazał na serce - ,bo miłość to najsilniejsza magia na świecie. Pamiętaj.
Kiedy skończyła wstał i powoli ruszył w stronę zamku zostawiając Minerwę z górą myśli dużo większą niż tą górą wypatroszonych ropuch. 


Karolina

wtorek, 12 lipca 2011

Błonia.

-…i wtedy mnie obudziłaś. – zakończyła triumfalnie Nerwa.
Melanie przez dłuższą chwilę się nie odzywała jakby nad czymś głęboko się zastanawiała.
-Miałaś kiedyś sny prorocze? – zapytała w końcu.
-Nie. – powiedziała stanowczo Minerwa ,która nie wierzyła w coś takiego jak sny prorocze, wróżenie z kuli i inne tego typu sztuczki wróżek.
-Czyli to był po prostu sen. – zakończyła temat Melanie.
-Tak tylko sen. – szepnęła Minerwa tak cicho ,że nikt poza nią tego nie usłyszał.



Następnego dnia Minerwa nie musiała być budzona ,przez swoją przyjaciółkę ,ponieważ obudziły ją poranne, promyki słońca ,które świeciły jej prosto w oczy. Tak więc młoda czarownica wstała niechętnie, ubrała się i jako pierwsza skorzystała z łazienki. Kiedy myła zęby popatrzyła przez okno na Błonia. Niebo było błękitne bez najmniejszej chmurki, wiatr też najwyraźniej zrobił sobie wolne ,bo żaden listek na drzewie nie drgał ,słońce za to grzało mocno. Błonia były puste ,nie licząc wielkiej kałamarnicy ,która pływała leniwie ,po jeziorze. Minerwa była wniebowzięta. Uczesała włosy i zostawiając śpiącej Melanie tylko krótki liścik ,chwyciła torbę i wybiegła z dormitorium. Zbiegła po trzy schody w dół i nareszcie ,świeże powietrze musnęło jej twarz. Znalazła się na zewnątrz. Poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła w stronę swojej ulubionej ławki.
Siedziała tak patrząc zachłannie na piękne widoki ,które ją otaczały. Dziewczyna straciła poczucie czasu. Było jej tak wspaniale ,do chwili gdy do jej głowy powróciły okropne myśli o jej rodzicach. Dziewczyna usiadła sztywno na ławce i schowawszy twarz w dłoniach zaczęła rzewnie płakać. W pewnej chwili ktoś chwycił ją za ramię ,a potem usiadł obok niej.  Czuła jak ten ktoś ją obejmuje. Najpierw myślała ,że to Melanie ,ale przecież Melanie nie była tak zbudowana jak ten kto ją pocieszał. W końcu dziewczyna zerknęła na osobę ,która ją pocieszała i prawie podskoczyła.
Jej oczom ukazał się blondyn o oczach błękitnych jak poranne niebo. Był to Chris. Chłopak uśmiechnął się do niej pokazując swoje perłowo białe zęby. Następnie podał jej chusteczkę ,a ona wytarła sobie oczy. Nie mogła uwierzyć ,że oto obok niej siedzi Chris.
Chłopak przestał ją przytulać.
-Wszystko ok.? – zapytał.
Minerwa przytaknęła.
-Co się stało? – zapytał. – Jeśli można wiedzieć. – dodał nieco zmieszany.
-A po prostu dopadły mnie wspomnienia. – wyjaśniła Nerwa ledwie powstrzymując nową falę łez.
-Potrzebujesz czegoś? – zapytał chłopak.
-N-nie. – powiedziała.
-To ,może pójdziesz na śniadanie. Za pół godziny lekcje. – powiedział chłopak uśmiechając się promiennie. Minerwa pomyślała ,że ma uśmiech jak przystojny wokalista zespołu „Magiczne Ropuchy” Bill Walmer.
Chłopak wstał i Nerwa odruchowo zrobiła to samo.
-To ja …e… chyba rzeczywiście pójdę na to śniadanie. – powiedziała i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
-Do zobaczenia. – zawołał za nią chłopak.
-Pa. – okrzyknęła mu Minerwa i weszła do zamku.
Teraz pomyślała ,że dobrze zrobiła biorąc ze sobą torbę ,bo kiedy wychodziła ze śniadania już zabrzmiał dzwonek na lekcję.
Przed klasą eliksirów Minerwa spotkała Melanie.
-Gdzie ty byłaś? – zapytała z wyrzutem Melanie.
-Na błoniach. – powiedziała Minerwa.
-A co ty tak robiłaś?
-Siedziała.
-Co?!
-No siedziałam sobie na ławce i patrzyłam na naturalne piękno przyrody ,która mnie otaczała.
-I to robiłaś przez ponad godzinę?
-No …nie.
-To co jeszcze robiłaś? – zapytała Melanie nawet nie próbując ukrywać ciekawości.
-Płakałam. – powiedziała cicho Nerwa. – A potem przyszedł Chris i mnie pocieszał.
Melanie otworzyła szeroko oczy ,co sprawiło ,że wyglądała jak mucha ,bo jej okulary i tak dostatecznie je powiększały.
-Chris? – zapytała z niedowierzeniem.
-Tak.
-Ale myślałam ,że z nim skończyłaś.
-Ja też. – przyznała Nerwa. – Ale przecież to on do mnie przyszedł ,ja nad tym nie panowałam ,a w ogóle…
-Yhym, yhym. – odchrząknął profesor ,który od kilku minut przysłuchiwał się ich kłótni wraz z całą klasą. – Czy ja wam nie przeszkadzam.
-Przepraszamy. – powiedziały dziewczyny.
-To nie wystarczy. – powiedział profesor. – Za długo to toleruję. Wy musicie ponosić konsekwencje ponieważ bez konsekwencji niczego się nie nauczycie. Jestem świadom ,że pewnie przeżywacie teraz burze hormonów i inne tego typu rzeczy związane z wiekiem w jakim teraz jesteście wiec trzeba kształcić wasze zachowanie. Dostajecie więc szlaban.  –zakończył i odwrócił się do tablicy. – Macie tutaj listę rzeczy potrzebnych do sporządzenia …
-Pajac. – powiedziała sama do siebie Minerwa i ruszyła ze wszystkimi do szafki po skrzek ropuchy afgańskiej, pióra drapieżnego leniwca północno niemieckiego i sok z róży Miłosza.



-Ale nam dowalili. – powiedziała Melanie ,kiedy rozsiadły się w pokoju wspólnym i wyciągnęły swoje prace domowe.
Rzeczywiście miały między innymi: długi na stopę referat o buntach Goblinów w Afryce ,ćwiczenie zaklęcia zmieniającego bezkręgowce w meble, wypracowanie o zaklęciach obronnych używanych w sytuacjach średniego zagrożenia ,a di tego wszystkiego jeszcze szlaban o osiemnastej.
-Dobra teraz napiszmy wypracowania ,a po szlabanie poćwiczymy zaklęcia. – zaproponowała Melanie ,a Minerwa się zgodziła.
Tak więc przez ponad dwie godziny wertowały książki i pisały wypracowania.
-Na gacie Merlina brakuje mi pięciu cali. – powiedziała Minerwa.
-To napisz o dowódcach na sawannach  Afrykańskich. – zaproponowała Melanie ,która skrobała już wypracowanie na OPCM.
Za pięć szósta miały już napisane wszystkie wypracowania.
Dziewczyny nie zdążyły nawet odpocząć tylko ile sił w nogach pobiegły do lochów.
Stanęły przed drzwiami do gabinetu profesora Danga. Po zapukaniu i usłyszeniu chłodnego „Proszę” weszły do środka. Gabinet był pełny zamarynowanych części magicznych zwierząt i roślin. Po prawej stronie był kominek ,a po lewej pięć rzędów równo ułożonych książek. W murach były świeczniki w kształcie czaszki.
-A to wy papużki. – powiedział profesor Dang. – Siadajcie. – wskazał dwa krzesła z brązowej skóry.
Dziewczyny posłusznie usiadły na krzesłach ,ale we wnętrz były kłębkami nerwów.
-Tak więc ,jesteście ciekawe jaką karę dla was przygotowałem. – spojrzał na dziewczyny z ironicznym uśmiechem. – Nie będzie to przepisywanie ,o nie to za łatwe, ani sprzątanie ,bo to za nudne, nie będziecie pomagać innym ,bo to za szlachetne. Tak więc będziecie zabijać, patroszyć i marynować ropuchy. – uśmiechnął się drwiąco.
Dziewczyny z ledwością powstrzymały wymioty.
-Akurat dostałem dostawę ropuch gnojówek. Są wielkie, brązowe i cuchną tak więc wy je dla mnie przygotujecie. Są mi potrzebne do sporządzenia eliksiru.
-Jakiego? – zapytała Minerwa.
- To nie twoja sprawa. – powiedział profesor.- Będziecie to robić w lochu obok ,bo nie chcę ,żebyście cuchnął mi gabinet ,ach i bym zapomniał. Oddajcie mi swoje różdżki. Dostaniecie je po wypatroszeniu pięćdziesięciu ropuch.
-Aż pięćdziesiąt?!
-Tak po pół setki dla każdej. No już.
Dziewczyny niechętnie ruszyły do lochu gdzie czekały na nie dwie skrzynie ropuch.


Karolina

poniedziałek, 11 lipca 2011

Pająki

Szła powoli, potem coraz szybciej i szybciej, aż w końcu dobiegła do martwego ciała Melanie, leżącego na murawie koło Hogwartu. Była przerażona. Jej najlepszej przyjaciółki już nie było. W dali widziała cień, cień kogoś, kto zdolny był zabić Melanie. Chciała się zemścić. Pobiegła za tym kimś niestety cień nagle znikł. Ciało Melanie nagle się uniosło w powietrzu i rozbłysło jasnym światłem...
-Ej, wstawaj już, bo spóźnimy się na śniadanie! Szybciej! - to był głos Melanie, a czyżby martwej.
Minerwa otworzyła oczy i zobaczyła piękne kontury sylwetki swej przyjaciółki i powiedziała:
-Śniło mi się, że ktoś cię zabił...
-Dobrze, później pogadamy, a teraz się ubieraj!
-Już, już... spokojnie... już wstaję...
Minerwa szybko się ubrała i razem poszły na śniadanie do Wielkiej Sali.Otrzymały tam również plany zajęć.
-Tak w miarę są w tym roku te lekcje, rok temu było gorzej - powiedział chłopak siedzący przy stole Gryfonów.
-Za mało  zajęć!Co to w ogóle jest?! Jak mamy się przygotować do sum?... - krzyczała jakaś kujonka ze stołu Ravenclowu.
W Wielkiej sali zarz zrobił się szum.
- Cisza! - krzyknął dyrektor Hogwartu, Armando Dippet, przykładając sobie różdżkę do gardła - Teraz wszyscy idziecie do swoich domów i macie przygotować się na zajęcia, odnaleźć salę i potem zasiąść w ławce, tylko w ciszy, zrozumiano?
Tłum uczniów rzucił się do drzwi. Zaczęli się przepychać i zaraz nastąpił wielki gwar.

***
- To teraz na transmutację... Ehh... - powiedziała zasmucona Melanie, pakująca książki do torby, a jej smutek prawdopodobnie wynikał z tego, że tylko w tym przedmiocie była gorsza od Nerwy.
-...mój ulubiony przedmiot! - odparła zadowolona Minerwa. - Ale nie smuć się. Będzie dobrze, na prawdę, ja jestem otwarta na każdą propozycję pomocy z transmutacji.
Po tych słowach obie poszły na zajęcia, bo dziewczyny z ich dormitorium już dawni zdążyły się przygotować i wyjść.

***
Na salę lekcyjną, w której odbywały się zajęcia z transmutacji, dziewczyny dotarły jako ostatnie. Czekał tam na nich profesor Albus Dumbledore, starszy nauczyciel o brązowo-siwych włosach sięgających do ramion i brodzie takiej samej barwy. 
-Dzień dobry uczniowie! - nauczyciel powitał wszystkich Gryfonów i Puchonów. -Witam was na pierwszej lekcji z transmutacji w tym roku szkolnym. Otwórzcie swoje podręczniki na stronie 13.
Klasa rozbrzmiała dźwiękiem przekładanych kartek, a po chwili wszyscy z otwartymi książkami czekali na polecenie, które wyda im nauczyciel.
- Na tej lekcji będą wam potrzebne pająki, a domyślam się, że nikt ich nie posiada, przynajmniej na tej lekcji, i mam tu po jednym dla każdego - rzekł profesor, po czym wyjął wielki słój wypełniony okropnymi, owłosionymi, jak zapewniał profesor Dumbledore, nie jadowitymi pająkami o wielkości zaciśniętej pięści.
Rozległy się krzyki i piski.
- Nie bójcie się, jak zachowacie spokój to nic nikomu nie zrobią. - odparł nauczyciel, który, jak było widać, był bardzo przygotowany na taką sytuację. - Na początek waszym zadaniem jest  jakoś unieruchomić te pająki, oczywiście zaklęciem, bo jak widać są bardzo ruchliwe - i wypuścił wszystkie ośmionorzne stworzonka, które rozeszły się po klasie.
Wszyscy próbowali rożnych sposobów złapania tego ośmionoga. Niektórym się udawało, a innym nie. 
- Petrificus totalus! 
- Conjunctivitis!
- Drętwota!
Uczniowie próbowali wszystkich znanych im zaklęć, a zajęcia z transmutacji wcale nie wyglądały na zajęcia z transmutacji. Nawet samej Nerwie nie przypadły one do gustu. 
W końcu, po wielu trudach wszyscy złapali po jednym pająku, a wtedy  Dumbledore im polecił:
- A więc dobrze, nie wiedziałem, że łapanie pająków sprawi wam taką trudność, teraz zróbcie to co piszą w podręczniku, a efektem końcowym ma być uzyskanie dwóch małych krzeseł, nie większych niż połowa pająka. Jedno powinno mieś cztery nogi, jak i drugie również, co razem daje nam osiem, czyli liczbę nóg zwierzaka, którego macie przed sobą. Dla ucznia, który jako pierwszy wykona dobrze to zadanie będzie przyznane 5 punktów i będzie sobie mógł wziąć krzesła, które powstały z pająka. A więc do roboty!
Wszyscy bardzo szybko wzięli się za czytanie strony siódmej. No i trudno było się dziwić, że pod koniec lekcji najlepsza okazała się panna McGonagall. 
Między transmutacją, a zielarstwem Gryfoni mieli jeszcze dużo czasu wolnego, więc dziewczyny wyszły na zewnątrz zamku. 
- Fajna była dziś lekcja transmutacji - rzekła Melanie, której nie sprawiło większego problemu złapanie pająka. 
- Taa, super... - odparła Nerwa, która w czarowaniu była odrobinkę gorsza od przyjaciółki - Chociaż... nie licząc tego durnego łapania tych całych bezkręgowców, to tak. I zarobiłam 5 punktów...
- ...i dwa krzesła - dodała Melanie
- No co?! Krzesła też dobre, powiem ci, że nawet takie dość, muszę je chyba trochę powiększyć i będą w sam raz dla nas dwóch. 
- No, ale co ci się to śniło? Znów miałaś jakieś koszmary? Opowiadaj!


Kasia

czwartek, 7 lipca 2011

Do szkoły!

Ciemnowłosa dziewczyna biegła co sił w nogach pchając przed sobą wózek z ciężkim kufrem i czarnym kotem. Biegła prosto na barierkę ,a na jej twarzy nie było widać ani trochę strachu. Kiedy już miała rozbić się o mur pomiędzy peronem 9 ,a 10 stało się coś dziwnego dla zwykłego mugola – dziewczyna znikła.
Kiedy młoda Minerwa pojawiła się z drugiej strony ściany zaczęła krzyczeć.
-Proszę zaczekać! Jeszcze ja!
Dobiegła do pociągu. Wyciągnęła kufer i w ostatniej chwili chwyciła klatkę z kotem. Pociąg ruszył , najpierw powoli ,potem szybciej ,aż w końcu mknął jak oszalały zostawiając daleko za sobą peron. Minerwa McGonagall stał zdyszana. W końcu postanowiła znaleźć sobie miejsce w pociągu. Patrzyła po kolei do każdego przedziału ,ale w każdym ,albo było pełno ,albo po prostu towarzystwo było nie zbyt fajne. Kiedy już prawie straciła nadzieję z jednego przedziału wyszła dziewczyna w blond włosach i dużych okularach.
-Minerwa, Minerwa. – krzyczała.
Dziewczyna się odwróciła ,a kiedy zobaczyła swoją przyjaciółkę uśmiechnęła się promiennie.
Po chwili Minerwa siedziała już i drapała swojego kota za uchem.
-Jak ci minęły wakacje Melanie? – zapytała.
-Dobrze ,byłam z rodzicami w Paryżu. A tobie jak minęły? – zapytała dziewczyna nie zdążywszy ugryźć się w język.
Minerwa lekko poczerwieniała ,a potem warknęła.
-Nijak.
Wiadomo było ,że Nerwa nie mogła mieć udanych wakacji w końcu jej matka umarła przy porodzie ,a jej ojciec próbował wynaleźć nowe eliksiry i zmarł podczas wybuchu jednego z nich. Od czasu ich śmierci dziewczyna była wychowywana przez babkę , wredną i gderliwą Margaret Gunns.
-Wybacz ,nie chciałam… - zaczęła Melanie.
-Nie szkodzi. – przerwała jej Minerwa i wlepiła wzrok w swoje buty jak gdyby były bardzo ciekawy. Cały czas czuła na sobie wzrok przyjaciółki. Kiedy w końcu nie mogła dłużej udawać ,że buty są bardzo „interesujące” podniosła głowę. Melanie patrzyła na nią z politowanie. Minerwa nienawidziła kiedy ktoś się nad nią litował i jeszcze bardziej się zdenerwowała. Wstała tak gwałtownie ,że kot spadł na ziemie , zjeżył się i syknął. Minerwa nie zwróciła na to uwagi.
-NIE POTRZEBUJE NICZYJEJ LITOŚĆ! – wrzasnęła.
-Ale…
-TO ,ŻE MOJE ŻYCIE LEGŁO W GRUZACH NIE ZNACZY ,ŻE CHCĘ TWOJEJ LITOŚCI! – krzyknęła przerywając jej.
-Nerwa ja…
-NIE! DOŚĆ! MAM dość! – Minerwa z powrotem usiadła i zaczęła płakać.
Tak bardzo brakowało jej rodziców. Wszystko pogorszał jeszcze fakt ,że musiała mieszkać z najgorszą jędzą jaką znała. Tak naprawdę potrzebowała ciepła ,ale starała się być twarda ,starała się nie wymięknąć.
-Minerwciu. – Melania podeszła po przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
-Ty nie wiesz jak ja się czuję. Ty masz mamę ,tatę i w ogóle ,a ja straciłam wszystko. – Minerwa zaczęła jeszcze bardziej płakać. Łzy ściekały po jej policzku ,na zieloną bluzkę.
-Kochana wiem ,że musi ci być bardzo ciężko…
-Jest mi cholernie ciężko. – poprawiła ją Minerwa.
-…,ale musisz żyć dalej. W te wakacje poproszę moich rodziców ,żebyś mogła do nas przyjechać, co ty na to?
-Jesteś kochana. – dziewczyna przytuliła Melanie.

W połowie drogi przyjechał czarownica z wózkiem pełnym pyszności.
Dziewczyny kupiły sobie ,bo czekoladowej żabie, soku dyniowym i musie –świstusie.
-W tym roku sumy. – wypaliła naglę Melanie.
-No i co z tego? – zapytała Minerwa.
-To z tego ,że czeka nas dużo więcej nauki. – wyjaśniła Melanie.
-Mi to nie przeszkadza. Teraz pozostała mi tylko nauka i Wilhelmin. – powiedziała patrząc na kota.
-A ja? – zapytała Melanie z udawanym smutkiem.
-Ty też. – uśmiechnęła się Nerwa.
W tej samej chwili drzwi przedziału się otworzyły.
-Cześć niedołęgi. – to była Walburga Black. Ślizgonka o kruczoczarnych włosach i szarych ,zimnych oczach. – Tak sobie myślałam dlaczego w podciągu tak cuchnie. – zmierzyła Melanie wzrokiem. – Teraz już wiem. –powiedziała ze wstrętem jakby właśnie wdepta w kupę trolla.
-Czemu zawdzięczamy twoją wizytę? – zapytała Minerwa spokojnym głosem.
Walburga wyprostowała się dumnie.
-Przepraszam czy to miało coś znaczyć? Jak dla mnie to ty nadal wyglądasz tak samo odpychająco. – powiedziała Minerwa.
W oku Ślizgonki zobaczyły nutkę wściekłości.
Tym razem wyprostowała się i wskazała swym wielkim, serdelkowatym palcem plakietkę na swojej piersi.
-Ooo jesteś prefektem. Od kiedy biorą do tego takie parszywe małpy? – zapytała Nerwa.
-Uważaj McGonagall.
-Przestań ,dasz mi szlaban. Tak się składa ,że również mam taką odznaczę. – pokazała od niechcenia plakietkę z wielkim „P”.
Walburga wytrzeszczyła oczy ,ale po chwili jej twarz znowu wyglądała tak samo jak na początku czyli głupkowato.
-Za to twoja przyjaciółka nie ma. – powiedziała w końcu.
-Ale ona nic nie robi. – zauważyła Minerwa.
Zapadła krótka cisza ,podczas ,której Walburga gorliwie się nad czymś zastanawiała.
-Na razie. – bąknęła w końcu i wróciła na korytarz.
Kiedy miała zamknąć drzwi Minerwa dodała:
-Za to twój chłoptaś ma wiele na sumieniu.
-Odwal się od mojego chłopaka. – warknęła Walburga wpadają z powrotem do przedziału.
-A może on wcale nie wkłada głów pierwszoroczniaków do klozetu?!
Brązowowłosa w ostatniej chwili uniknęła ciosu.
-Ojojoj ktoś tu się zdenerwował. – powiedziała Nerwa zaczepnie.
Łuup.
Znowu w ostatniej chwili uniknęła ciosu ,ale wielka pięść prawie uderzyła Wilhelma. Minerwa wyciągnęła różdżkę.
-Nerwa nie. – krzyknęła Melanie.
-Wyjdź stąd. – warknęła Minerwa do Walburgi ,która bardzo przestraszyła się różdżki skierowanej prosto w jej serce. – SPADAJ MÓWIE!
Ślizgonka wybiegła potykając się o własne nogi.
-Co ty robisz ,teraz na ciebie naskarży! A w ogóle dlaczego mi nie powiedziałaś ,że jesteś prefektem? – zapytała Melanie.
-Nie obchodzi mnie co zrobi ta trollica. – powiedziała Nerwa z nienawiścią w oczach.  – A odznaczą nie ma się co chwalić z zaskoczenia wykorzystuje się ją dużo lepiej.

Na stacji w Hogsmeade lokomotywa zatrzymała się wieczorem. Przyjaciółki znalazły sobie powóz ,w którym siedziały tylko dwie Krukonki z siódmej klasy.
Uczta zaczęła się oczywiście od Ceremonii Przydziału ,a kiedy ta się skończyła wszystkie złote półmiski napełniły się jedzeniem.
Melanie nałożyła sobie dużą porcję pieczonych ziemniaczków i kurczaka w sosie paprykowym.
-Nie jesz? – zapytała Minerwę ,która patrzyła teraz na stół Ślizgonów. Walburga siedziała ,ze swoim równie odpychającym chłopakiem i zajadała wieprzowinę ,ale Nerwa nie na nią tak patrzyła. Na prawo od Black siedział blondyn zachłannie rozmawiającym o czymś z kolegą.
-Myślałam ,że dawno dałaś sobie spokój z Chrisem. – powiedziała Melanie.
Minerwa szybko odwrócił się do stołu Gryfonów.
-Bo dałam sobie spokój. – powiedziała Nerwa.
-Tak jasne ,uważaj ,bo ci uwierzę. - w głosie Melanie słychać było ironię i szczyptę rozbawienia.
Po udanej kolacji dziewczyny poszły do dormitorium ,które dzieliły z Fioną Goodens i Roveną Stalish.
Mienerwa dała tylko swojemu kotu kilka smakołyków i od razu zasnęła…


Karolina