Było jeszcze coś co gnębiło McGonagall... Przyjaciółkom nie udało poruszyć się tematu Toma Riddle'a, a nawet nie próbowały. Minerwa bała się, że znów się pokłócą. Wtedy, gdy już miedzy nimi jest tak dobrze. Wtedy, gdy jedyną osobą na świecie, której bezgranicznie ufa i którą najbardziej kocha była Melanii. Po tylu spotkaniach TOB nie zdążyli jeszcze odkryć, kto jest sprawcą morderstw w Zakazanym Lesie.
Wieczór, po kolacji, w ostatnią niedzielę przed Wigilią, która w tym roku wypadała w czwartek, Minerwa odrabiająca z Melanii lekcję na poniedziałek i wtorek wyjątkowo skończyła pierwsza, bo zwykle to Griffin, wzorowa uczennica kończyła pierwsza. Nerwa spakowała się i już chciała zanieść rzeczy na górę i iść spać, bo było dość późno, a czuła się wykończona, Melenie nagle powiedziała nie przerywając pisania:
- Nie chodź jeszcze, zaczekaj, dosłownie pięć minutek. Zaraz to skończę. Chciałam o czymś z tobą pogadać...
Minerwa bez słowa usiadła. Zastanawiała się o czym też może chce porozmawiać Mel. Nie minęło pięć minut panna Griffin odłożyła pióro i pergamin, jednakże ich nie schowała.
- Słuchaj... - zaczęła niepewnie - wiem, że chciałabyś wiedzieć... - urwała. Minerwa spojrzała na nią pytającym wzrokiem. - noo... ciekawi cię to... - próbowała dokończyć - Po prostu pomyślałam, że chcesz wiedzieć co z Tomem - dokończyła na wydechu, jakby wykrztuszenie tego zdania sprawiło jej dużą trudność.
- Yyy... - odpowiedziała niezbyt znacząco Minerwa. Nie spodziewała się, że Mel może sama poruszyć temat Toma. Była pozytywnie zaskoczona, ale nie chciała się narzucać - no nie ukrywam... ale jak nie chcesz to nie mów, przeżyję. - próbowała się uśmiechnąć, ale trochę jej nie wyszło, za to twarz Melanie nie wyrażała żadnych emocji.
- Czuję to, domyślam się - ciągnęła Mel - przy każdym temacie, który w jakimś stopni jest powiązany z Tomem, chciałabyś o niego spytać - tu urwała, jakby czekając na odpowiedź przyjaciółki, jednak ta nic nie powiedziała, więc ciągnęła - słuchaj..., wiem że go nie lubisz i w ogóle, ale ja dalej go kocham. Jestem trochę rozdarta, bo wychodzi na to, że nie wierzę tobie, ale gdybym ci uwierzyła musiałabym się odwrócić od Toma... To i to jest dla mnie trudne... Nie chcę stracić ani ciebie, ani jego...
- Czyli dalej mi nie wierzysz? - zapytała spokojnie Minerwa.
- Nie do końca, ja...
- A co by się musiało stać, żebyś w końcu mi uwierzyła? - przerwała jej nieco już rozjuszona Minerwa.
- Wiesz, to nie jest takie proste, wybierać pomiędzy osobami, które naprawdę kochasz i które naprawdę kochają ciebie.
- Ale mi nie chodzi o "ja vs. Tom" mi chodzi o "dobro vs. zło", tak trudno pojąć?
- Nie, ale...
- Zastanów się nad tym, możesz mnie odrzucić, chociaż nie powiem, będzie mi smutno, ale to będzie twój wybór, jeśli wolisz Toma, ale zależy mi, abyś jednak odróżniała dobro od zła i wybierała między tym i żebyś nie była całkowicie zaślepiona miłością. Przemyśl to sobie, proszę. Dobranoc.
Wstała i wyszła po spiralnych schodach do sypialni dziewcząt. Nie wiedziała, czy Melanie znów się na nią nie obraziła i czy nie była za ostra, jednakże starała się by jej ton głosu był spokojny. Tak jakby najbardziej brakowało jej teraz kłótni... W łóżku dużo myślała o Tomie i Melanie, długo nie mogła zasnąć, ale w ogóle nie usłyszała jak Melanie wchodziła do łóżka, co oznaczało, że długo siedziała w salonie Gryfonów.
***
Ostatnie 2 dni nauki zleciały im bardzo szybko. Nauczyciele nie zadawali im zadań, a lekcje były luźne. Melanie nie była obrażona na Minerwę, jak i na odwrót, ale żadna nie poruszyła już tematu Toma. Nerwa dała czas Mel, aż przemyśli to wszystko i miała nadzieję, że sama rozpocznie na nowo temat.
W środę nie mieli już lekcji. Każdy miał czas na spakowanie się, żeby wieczór wyjechać z dworca Hogsmead. do Londynu, na święta.
Minerwa jak zwykle nigdzie miała nie wyjeżdżać, ale dostała zaproszenie od rodziców Melanie. Była bardzo zadowolona, że pierwszy raz spędzi święta w domowej atmosferze, pełnej miłości, z osobami, które bardzo lubiła i zastępowały jej rodzinę.
Wrzuciła wszystkie ubrania do kufra, nie zwracając uwagi na ład i estetyczność. Zatrzasnęła wieko, usiadła na łóżku i spoglądnęła na przyjaciółkę schludnie składającą swoje rzeczy.
- Masz zamiar to dziś skończyć? - zapytała z żartem w głosie McGonagall
- Spadaj - odpowiedziała z ironiczną miną Melanie i obie się roześmiały.
Po spakowaniu kufra przez Melanie (jednak udało jej się to skończyć w ten sam dzień co zaczęła) obie poszły do Wielkiej Sali na kolację. Po kolacji wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów. Nauczyciele nie zadawali już lekcji, także mieli wolny wieczór, który większość uczniów wykorzystała na grę w eksplodującego durnia.
Nazajutrz każdy, kto wyjeżdżał na święta był już spakowany i gotowy. O 11 mieli pociąg, także wcześniej zjedli śniadanie, a o w pół do 11 wyruszyli do Hogsmead. Niektórzy robili jeszcze zakupy świąteczne. Kupowali prezenty dla swoich kolegów i rodzin. Minerwa nie miała jeszcze dla nikogo prezentu także postanowiła odwiedzić sklep Zonka, koło którego właśnie przechodzili.
- Ja idę do Zonka kupić prezenty, zaczekasz? - zapytała Melanie.
- Jasne.
Po kilku minutach wróciła z wypchanymi kieszeniami płaszcza, kupiła mase najróżniejszych magicznych gadżetów.
- A ty już masz prezenty? - zapytała Melanie, ale po chwili ugryzła się w język, bo pomyślała, że to trochę głupie pytanie.
- Eee... tak. Napisałam do mamy w liście, żeby coś kupiła.
Minerwę trochę zdziwiła odpowiedź, że kazała kupić mamie prezent... musiała jednak jakoś dla jej samej kupić prezent, bo chyba sama jej nie kazała sobie kupić. Jednakże Minerwa stwierdziła, że nie jest to aż tak poważny temat, nad którym trzeba się tak zagłębiać.
Gdy dotarli na dworzec wszyscy powsiadali do pociągu, który zwykle był bardziej zapełniony. Dziewczyny znalazły przedział tylko dla siebie.
- Myślałam o tym co mówiłaś - powiedziała nagle Melanie, po około 3 godzinach jazdy - Myślałam, co może się stać żebym uwierzyła w rzekome morderstwa Toma. Nie obraź się, ja na prawdę ci wierzę, bo niby dlaczego miałabyś to wymyślać, dlatego nie sądze by ta wiewiórka miała jakieś większe znaczenie. Zabił ją po prostu, może tak o, jak komara, który bzyczy nad uchem.
- Zabił ją tak po prostu? Mel, ty uważasz, że rzucenie Avady to jest "tak po prostu"? I nie porównuj tego do komara, w komara nie celujesz specjalnie uśmiercającym zaklęciem, ale też nie latasz za wiewiórką, żeby ją zgnieść w rękach jak komara, bo ona ci chyba nie przeszkadza, jak komar. Co ma w ogóle piernik do wiatraka?
- Wiatrak się może rozpierniczyć... Ale serio... przepraszam, może masz rację, powinnam zerwać z Tomem. Jesteś dla mnie ważniejsza. Dobro jest dla mnie ważniejsze, chociaż ja nie widzę zła, ale ty je widzisz i wierzę tobie, dlatego po świętach z nim skończę.
Minerwa po tych słowach była wyraźnie uradowana. Aż musiała się uśmiechnąć i powiedziała:
- Jeju, wiesz, że się cieszę? Szkoda tylko... nie miałam nic przeciwko temu żebyś miała chłopaka, wręcz przeciwnie, ale zależało mi na tobie i na tym żebyś była bezpieczna.
Dziewczyna wyraźnie poprawił się humor. Nerwa była dumna z przyjaciółki, że odważyła się znów poruszyć temat tabu i wzięła sobie jej słowa do serca.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz