piątek, 9 września 2011

Potęga przyjaźni

Nie mogła uwierzyć w to co się stało.
Właśnie straciła chłopaka. Była zła na Chrisa, jak i również była zła na Marka. Ma już dość. Ma już dość chłopaków, wszystkich i to bez wyjątków. Chciała skończyć z tą ślepą miłością od jakiej zaczęła.
Gwałtownie wstała, chciała go dogonić, biegła i biegła z krzykiem "Chris!" widząc jak korytarz przed skrzydłem szpitalnym wiruje jej w oczach, które zaślepia mgła. Zatrzymała się. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, czuła się okropnie słabo, osunęła się na kolana.

***
Leżała w łóżku, a obok dostrzegła panią pielęgniarkę. Miała dziurę w pamięci, ale po chwili przypomniała sobie obraz długiego korytarza, który pobladł i znikał w oczach Minerwy, a potem osunęła się na kolana.Dotarło do niej, że zemdlała.
- Nie wychodź z łózka - odezwała się pielęgniarka. - Masz uszkodzone kości czaszki. Jeszcze ci mało? - Podała jej szklankę wypełnioną srebrnym płynem - Wypij to i prześpij się i pamiętaj, że nie wolno ci wstawać.
Minerwa wzięła szklankę ze srebrnym lekiem, który cuchnął podobnie do kocich sików. Zatkała sobie wolną ręką nos i wypiła do dna. Smak miał jeszcze gorszy niż zapach i galaretowatą konsystencję, choć z wyglądu bardziej przypominał proszek.
Spróbowała usnąć, ale nie mogła. Wciąż  myślała o swoim życiu i o tym błocie, w które wdepnęła. Nie będę się zadręczać chłopakami, nie będę wiecznie o nich myśleć, to dupki, wszyscy, bez wyjątków i teraz pójdę spać, a nie będę poświęcać czasu tym idiotom - mówiła sobie w duchu. Wtuliła się do poduszki, trudno było jej usnąć, ale po chwili zapadła w głęboki sen. Śniło jej się, że leżała w łóżku w skrzydle szpitalnym, a dookoła niej stali chłopacy przepychający się przez tłum i trzymający w rękach różne prezenty. Nagle z krzykiem wbiegł Chris i tak nagle jak się pojawił zaczął całować Minerwę.
Obudziła się. Dostrzegła Melanie nad jej łóżkiem.
- Kiedy przyszłaś? - powitała przyjaciółkę.
- Jakiś kwadrans temu. Jest już południe.
- Już południe?! Tak długo spałam?
- Tak. I dziwnie poruszałaś ustami podczas snu. Co si się...
- Chcę zapomnieć...
- Aaa, jasne. Aha, jasne... Dobra. Nie ma sprawy.
- Ale naprawdę.
- No to okej, nie chcesz nie mów.
Zapanowała cisza. Po kilku minutach do sali weszła pielęgniarka i powiedziała:
- O, wstałaś. Świetnie. W takim razie przygotuję lekarstwo.

I poszła do swojego gabinetu.
- Kiedy wychodzisz? - zapytała Melanie.
- A bo ja wiem...
- Przepraszam...
- Za co?
- No za to zaklęcie... Ja naprawdę nie chciałam ci zrobić krzywdy, ale wy... wy...
- Nie ma sprawy. Zapomnijmy.
- Jesteś zła prawda? Na Marka i na Chrisa?
Minerwa nie odpowiedziała.
- Przecież widzę. Masz to wymalowane na twarzy czarno na białym. Nie przejmuj się, oni dopiero zaczynają rozumieć miłość, za kilka lat znajdziesz...
- Kiedy ja nie chcę! Słuchaj, temat "chłopcy" to temat tabu! Nie chcę o nich myśleć, gadać, ani nic!
- No dobra, okej. Ale nie wyładowuj na mnie tych swoich emocji, bo to nie jest miłe. Jeśli jesteś na mnie zła za to co zrobiłam to po prostu powiedz.
- Nie, nie. Przepraszam...
Minerwie zrobiło się trochę wstyd. Nie chciała krzyczeć na swoją przyjaciółkę, ale tak wyszło...
Po chwili do sali weszły Victorie, Evanna i Cassie. Nerwa była im wdzięczna, za to, że przerwały tę kłopotliwą ciszą, jaka nastała między przyjaciółkami.
- Hej - krzyknęła Evanna, która szła jako pierwsza. - Co tam u ciebie? Kiedy wychodzisz?
- No witam, witam - powitała Minerwę Victorie.- Właśnie, kiedy? I jak tam? Jak się czujesz?
- Siemka - jako ostatnio powitała ją Cassie.
- Och, cześć - odpowiedziała Minerwa. - No tak... hmm... czujesz się chyba trochę tak, jakbym miała dostęp do mózgu.
Dziewczyny się roześmiały.
- Ale taki wiecie, przez głowę, znaczy taki... no wiecie... wiecie o co mi chodzi, prawda?
- Ej, no Mi przecież czaszki nie straciłaś, nie masz dziury w mózg... znaczy w czaszce. Co ja powiedziałam? W mózgu czy w czaszce?
Wszystkie znów wybuchnęły śmiechem.
- Ona... ona to ma raczej dziurę...dziurę w pamięci - dodała Cassie, ledwo łapiąc oddech. - Och, nie mogę...
I tak się śmiały, gadały, gadały, żartowały i znów się śmiały. Minerwa zrozumiała potęgę przyjaciółek. Kochała je, bardziej niż dotychczas jakiegokolwiek chłopaka.
Przez kolejne dni również przychodziły, i gadały, i gadały, i żartowały, i gadały, i się śmiały, i gadały, i żartowały, i znów się śmiały. No po prostu Nerwa nie mogła sobie zażyczyć lepszego towarzystwa.
W końcu Minerwa opuściła skrzydło szpitalne. Oczywiście przyszły po nią przyjaciółki, a potem razem poszły do Wielkiej Sali na obiad.
Wszystkie zasiadły przy stole Gryfonów, a Cassie i Evy nie obchodziło to, że są Krukonkami. Towarzystwo dziewczyn wprawiało Minerwę w dobry nastrój, pomagało jej zapomnieć o tym, co zaszło miedzy nią a Chrisem, między nią a Markiem. Jeśli tylko lekcje mieli Gryfoni razem z Krukonami to cała piątka trzymała się razem.
Jednak po tych cudownych chwilach Minerwie zaczęło brakować samotności. Zaczęło jej brakować tych czasów, gdzie to ona i Melanie sobie spokojnie rozmawiały, gdzie nikt im nie przeszkadzał. To Melanie właśnie była dla niej najważniejsza. Ona, jako jedyna, najlepsza przyjaciółka, ona, jako najbardziej zaufana, ona, jako najwierniejsza kopia myśli samej Minerwy.

 ***
Pewej niedzieli Minerwa obudziła się wcześnie rano. Łóżko Melanie dostrzegła puste. Więc postanowiła na spokojnie zjeść śniadanie w Wielkiej Sali. Szybko się ubrała i wyszła przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Korytarze były puste. W Wielkiej Sali zastała niewielką grupkę Puchonów i jedną, jedyną Melanie przy stole Gryfonów. Usiadła koło nie i przywitała się:
- Hej.
- Cześć - odpowiedziała Melanie. - Co tak wcześnie? Jest dopiero po siódmej.
- Tak się obudziłam. A ty co tak wcześnie?
- No wiesz, zaczyna mi ciebie brakować. Bo to jest tak, że gdy są one to jest tak jakby mniej ciebie. Kminisz? Chodzi mi o to, że to jest tak, jakby one mi trochę ciebie zabierały, każda po trochu i mnie nie wystarcza, ta część co zostaje, ponieważ zawsze dostawałam większą.
- Yyy... Kto cię uczył chińskiego?
- No dobra... Miałam na myśli to, że brakuje mi tych chwil, gdy jestem z tobą sama, ja i ty. I brakuje mi tego spokoju, który miałam z tobą, tych rozmów i tak dalej... Nie zrozum mnie źle, ja je bardzo lubię, naprawdę, nikt nikogo nie faworyzuje, więc nie czuję się gorsza, ale chciałabym wrócić do dawnych czasów. I nawet do tych, gdzie to ty byłaś sławna, a ja w twoim cieniu, bardzo mało znana, bardzo nieśmiała, bez innych przyjaciół.
Minerwa zaniemówiła. Trudno było jej uwierzyć w to, że jej najlepsza przyjaciółka tak samo myśli i że jej też jest jej brak. W końcu mogły porozmawiać. Same. Bez nikogo i w spokoju.






2 komentarze:

  1. Super.
    Sorki ,ze tak późno przeczytałam ,ale sama wiesz ... gimnazjum -,-
    Post cudowny ,na serio Nerwa daje sobie spokój z chłopcami ,ale czy Mark będzie o nią walczył ,a moze Chris jej wybaczy. Wyjdzie w praniu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka fajny blog zapraszam do siebie :
    http://telenoweletryumfmilosci.blogspot.com/
    http://wszystkietelenoveletvntv4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń