W końcu nadeszła sobota i upragniony mecz quidditcha, ale niestety nie dla Nerwy. Wszyscy uczniowie zebrali się na trybunach, pojawili się również i nauczyciele. Komentatorem był jak zwykle Ludo Bagman, Krukon z siódmego roku. Sam był przez dwa lata w drużynie Ravenclowu na pozycji pałkarza, ale przed końcem czwartego roku pobytu w Hogwarcie odszedł, ponieważ odkrył w sobie talent komentatorski. Niektórzy mówią, że w przyszłości chce pracować w Ministerstwi Magii w Departamencie Czarodziejskich Gier i Sportów oraz pragnie być komentatorem na wszystkich mistrzostwach świata w quidditchu i innych zawodach sportowych czarodziejów.
W końcu z namiotów wyszły obie drużyny, wszyscy zawodnicy odepchnęli się nogami od ziemi i ruszyli w górę, następnie uwolnione zostały wszystkie cztery piłki, kafel, dwa tłuczki i znicz, za którego złapanie zdobywało się sto pięćdziesiąt punktów, a gra się kończyła.
- Kafel w posiadaniu Deetha... - zaczął komentować Ludo - o nie przepraszam, już panna Griffin odebrała mu kafla i zmiesza w kierunku pętli Ślizgonów... Och, jak ta dziewczyna lata... O, nie! Tłuczek ledwo nie walną ją w głowę, ale zrobiła unik, lecz upuściła kafla, którego przejął jeden ze ścigających Ślizgonów, Werey... Werey podaje do Deetha... Deeth z powrotem mu go odrzuca i ruszyli w kierunku pętli Gryfonów... Czy im się uda? Tak! Dziesięć do zera dla Slytherinu!... Kafel w posiadaniu Gryfonów... ii.... taak! To się nazywa gra! Dziesięć do dziesięciu! Brawo, Gryffindor! Brawo! Ale cóż to, tłuczek odbity przez pałkarza Gryfonów strąca obrońcę Ślizgonów z miotły... Oj... to chyba nieźle musi boleć... ale gra się toczy! Pięknie panno Griffin! Dwadzieścia do dziesięciu dla Gryffindoru!...
Przez chwilę Nerwa przestała się skupiać na komentowaniu meczu, ale zaczęła się przyglądać, pięknemu, gładkiemu lotowi Chrisa. Na prawdę cudownie latał, nikt nie mógł mu dorównać. I o... nie uwierzyła w to... gdy chłopak przeleciał obok trybun dostrzegła Zmiatacza nr 1, najnowszy model mioteł, żaden z Hogwartczyków nie pokusił się o tę miotłę, tylko on jeden. Ciekawe od kogo ją ma...
- ...on jest niesamowity... - komentował Bagman - nawet ptak mu nie dorówna! I chyba dostrzegł znicza...
Nerwa zrozumiała, że Ludo mówi o Chrisie i wyrwała się z głębokiego zamyślenia.
- ... ale skupmy się na meczu... sześćdziesiąt do dwudziestu dla Gryfonów! O, jednak nie! Już siedemdziesiąt! A kafel znów w posiadaniu Griffin, która podaje do Sley'a, a on podaje do Tebry i.... taaak! Osiemdziesiąt do dwudziestu!... a nasz kochany Krum już chyba nie widzi znicza... Ach, na chwilkę zmieniłem temat i już mamy dziewięćdziesiąt do dwudziestu!
I tak komentował i komentował, a Minerwa przyglądała się w przebieg meczu. Po chwili było już dziewięćdziesiąt do trzydziestu, a po jakichś piętnastu minutach sto osiemdziesiąt do czterdziestu dla Gryffindoru.
- ...Sley leci w kierunku pętli Slytherinu, już będzie gol... o, chyba już nie zdąży. Chris Krum ma znicz! Slytherin wygrywa! Sto dziewiędziesiąt do stu osiemdziesięciu punktów! Gdyby tak się ten Sley pośpieszył to byłby remis... ale i tak wielkie brawa dla obu drużyn!!
Rozległy się głośne wiwaty z trybun Ślizgonów, oraz wielkie ,,uuuuuuu" i ,,nieeeeeee" z miejsca na widowni dla Gryfonów.
Po jakichś pięciu minutach Minerwa już czekała koło namiotu Gryfonów na przyjaciółkę, która po chwili wyszła i powiedziała:
- Ten mecz był do niczego! Ten cały Gondor, jest okropny... dość, że nie umie sam dostrzec znicza, to jeszcze nie umie go nawet złapać i to ma być szukający... A ten Krum go wykiwał, wtedy na początku, wcale nie widział znicza, chciał tylko zyskać na czasie...
- Och, nie przejmuj się! - rzekła na pocieszenie Nerwa. - My za to mamy dobrych ścigających i znakomitych pałkarzy... a Ślizg...
- ...jednego pałkarza - poprawiła ją Melanie - jednego! Rozumiesz? Drugi siedzi na miotle jak na klozecie i potrafi tylko machać pałką na wszystkie strony!
- Na klozecie? - roześmiała się Minerwa. - Serio? Skąd to wiesz? Okrakiem?!
Po tych słowach obie wybuchnęły śmiechem i ruszyły do zamku. Melanie trochę się poprawił humor, lecz nie do końca. Zawsze źle znosiła porażki. Gdy weszły do Wielkiej Sali, ponieważ była akurat pora obiadu, Minerwa zagadnęła:
- Ale Chris jest świetny, nie? Jedyny dobry zawodnik Slytherinu, ale za to jaki...
- Dobrze wiem co chcesz przez to powiedzieć - powiedziała poważnym tonem Melanie, a później dodała, ale już z uśmiechem i wyluzowaniem - Ktoś nam tu się chyba znów zakochał...
Kasia
Kolejny świetny post jak tak dalej pójdzie będzie można sprzedawać tego bloga jako książkę.
OdpowiedzUsuńKasiu super notka. Nie do przebicia. Moja kolejna to będzie dno ,ale cóż i tak ci nie dorównam.
OdpowiedzUsuńSUPER!
Popieram Darka i Carole ; *
OdpowiedzUsuńPost genialny ; dd
Macie, razem z Carolą, talent ; << 33
Pozdrawiam, Elizka ;d