wtorek, 12 lipca 2011

Błonia.

-…i wtedy mnie obudziłaś. – zakończyła triumfalnie Nerwa.
Melanie przez dłuższą chwilę się nie odzywała jakby nad czymś głęboko się zastanawiała.
-Miałaś kiedyś sny prorocze? – zapytała w końcu.
-Nie. – powiedziała stanowczo Minerwa ,która nie wierzyła w coś takiego jak sny prorocze, wróżenie z kuli i inne tego typu sztuczki wróżek.
-Czyli to był po prostu sen. – zakończyła temat Melanie.
-Tak tylko sen. – szepnęła Minerwa tak cicho ,że nikt poza nią tego nie usłyszał.



Następnego dnia Minerwa nie musiała być budzona ,przez swoją przyjaciółkę ,ponieważ obudziły ją poranne, promyki słońca ,które świeciły jej prosto w oczy. Tak więc młoda czarownica wstała niechętnie, ubrała się i jako pierwsza skorzystała z łazienki. Kiedy myła zęby popatrzyła przez okno na Błonia. Niebo było błękitne bez najmniejszej chmurki, wiatr też najwyraźniej zrobił sobie wolne ,bo żaden listek na drzewie nie drgał ,słońce za to grzało mocno. Błonia były puste ,nie licząc wielkiej kałamarnicy ,która pływała leniwie ,po jeziorze. Minerwa była wniebowzięta. Uczesała włosy i zostawiając śpiącej Melanie tylko krótki liścik ,chwyciła torbę i wybiegła z dormitorium. Zbiegła po trzy schody w dół i nareszcie ,świeże powietrze musnęło jej twarz. Znalazła się na zewnątrz. Poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła w stronę swojej ulubionej ławki.
Siedziała tak patrząc zachłannie na piękne widoki ,które ją otaczały. Dziewczyna straciła poczucie czasu. Było jej tak wspaniale ,do chwili gdy do jej głowy powróciły okropne myśli o jej rodzicach. Dziewczyna usiadła sztywno na ławce i schowawszy twarz w dłoniach zaczęła rzewnie płakać. W pewnej chwili ktoś chwycił ją za ramię ,a potem usiadł obok niej.  Czuła jak ten ktoś ją obejmuje. Najpierw myślała ,że to Melanie ,ale przecież Melanie nie była tak zbudowana jak ten kto ją pocieszał. W końcu dziewczyna zerknęła na osobę ,która ją pocieszała i prawie podskoczyła.
Jej oczom ukazał się blondyn o oczach błękitnych jak poranne niebo. Był to Chris. Chłopak uśmiechnął się do niej pokazując swoje perłowo białe zęby. Następnie podał jej chusteczkę ,a ona wytarła sobie oczy. Nie mogła uwierzyć ,że oto obok niej siedzi Chris.
Chłopak przestał ją przytulać.
-Wszystko ok.? – zapytał.
Minerwa przytaknęła.
-Co się stało? – zapytał. – Jeśli można wiedzieć. – dodał nieco zmieszany.
-A po prostu dopadły mnie wspomnienia. – wyjaśniła Nerwa ledwie powstrzymując nową falę łez.
-Potrzebujesz czegoś? – zapytał chłopak.
-N-nie. – powiedziała.
-To ,może pójdziesz na śniadanie. Za pół godziny lekcje. – powiedział chłopak uśmiechając się promiennie. Minerwa pomyślała ,że ma uśmiech jak przystojny wokalista zespołu „Magiczne Ropuchy” Bill Walmer.
Chłopak wstał i Nerwa odruchowo zrobiła to samo.
-To ja …e… chyba rzeczywiście pójdę na to śniadanie. – powiedziała i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
-Do zobaczenia. – zawołał za nią chłopak.
-Pa. – okrzyknęła mu Minerwa i weszła do zamku.
Teraz pomyślała ,że dobrze zrobiła biorąc ze sobą torbę ,bo kiedy wychodziła ze śniadania już zabrzmiał dzwonek na lekcję.
Przed klasą eliksirów Minerwa spotkała Melanie.
-Gdzie ty byłaś? – zapytała z wyrzutem Melanie.
-Na błoniach. – powiedziała Minerwa.
-A co ty tak robiłaś?
-Siedziała.
-Co?!
-No siedziałam sobie na ławce i patrzyłam na naturalne piękno przyrody ,która mnie otaczała.
-I to robiłaś przez ponad godzinę?
-No …nie.
-To co jeszcze robiłaś? – zapytała Melanie nawet nie próbując ukrywać ciekawości.
-Płakałam. – powiedziała cicho Nerwa. – A potem przyszedł Chris i mnie pocieszał.
Melanie otworzyła szeroko oczy ,co sprawiło ,że wyglądała jak mucha ,bo jej okulary i tak dostatecznie je powiększały.
-Chris? – zapytała z niedowierzeniem.
-Tak.
-Ale myślałam ,że z nim skończyłaś.
-Ja też. – przyznała Nerwa. – Ale przecież to on do mnie przyszedł ,ja nad tym nie panowałam ,a w ogóle…
-Yhym, yhym. – odchrząknął profesor ,który od kilku minut przysłuchiwał się ich kłótni wraz z całą klasą. – Czy ja wam nie przeszkadzam.
-Przepraszamy. – powiedziały dziewczyny.
-To nie wystarczy. – powiedział profesor. – Za długo to toleruję. Wy musicie ponosić konsekwencje ponieważ bez konsekwencji niczego się nie nauczycie. Jestem świadom ,że pewnie przeżywacie teraz burze hormonów i inne tego typu rzeczy związane z wiekiem w jakim teraz jesteście wiec trzeba kształcić wasze zachowanie. Dostajecie więc szlaban.  –zakończył i odwrócił się do tablicy. – Macie tutaj listę rzeczy potrzebnych do sporządzenia …
-Pajac. – powiedziała sama do siebie Minerwa i ruszyła ze wszystkimi do szafki po skrzek ropuchy afgańskiej, pióra drapieżnego leniwca północno niemieckiego i sok z róży Miłosza.



-Ale nam dowalili. – powiedziała Melanie ,kiedy rozsiadły się w pokoju wspólnym i wyciągnęły swoje prace domowe.
Rzeczywiście miały między innymi: długi na stopę referat o buntach Goblinów w Afryce ,ćwiczenie zaklęcia zmieniającego bezkręgowce w meble, wypracowanie o zaklęciach obronnych używanych w sytuacjach średniego zagrożenia ,a di tego wszystkiego jeszcze szlaban o osiemnastej.
-Dobra teraz napiszmy wypracowania ,a po szlabanie poćwiczymy zaklęcia. – zaproponowała Melanie ,a Minerwa się zgodziła.
Tak więc przez ponad dwie godziny wertowały książki i pisały wypracowania.
-Na gacie Merlina brakuje mi pięciu cali. – powiedziała Minerwa.
-To napisz o dowódcach na sawannach  Afrykańskich. – zaproponowała Melanie ,która skrobała już wypracowanie na OPCM.
Za pięć szósta miały już napisane wszystkie wypracowania.
Dziewczyny nie zdążyły nawet odpocząć tylko ile sił w nogach pobiegły do lochów.
Stanęły przed drzwiami do gabinetu profesora Danga. Po zapukaniu i usłyszeniu chłodnego „Proszę” weszły do środka. Gabinet był pełny zamarynowanych części magicznych zwierząt i roślin. Po prawej stronie był kominek ,a po lewej pięć rzędów równo ułożonych książek. W murach były świeczniki w kształcie czaszki.
-A to wy papużki. – powiedział profesor Dang. – Siadajcie. – wskazał dwa krzesła z brązowej skóry.
Dziewczyny posłusznie usiadły na krzesłach ,ale we wnętrz były kłębkami nerwów.
-Tak więc ,jesteście ciekawe jaką karę dla was przygotowałem. – spojrzał na dziewczyny z ironicznym uśmiechem. – Nie będzie to przepisywanie ,o nie to za łatwe, ani sprzątanie ,bo to za nudne, nie będziecie pomagać innym ,bo to za szlachetne. Tak więc będziecie zabijać, patroszyć i marynować ropuchy. – uśmiechnął się drwiąco.
Dziewczyny z ledwością powstrzymały wymioty.
-Akurat dostałem dostawę ropuch gnojówek. Są wielkie, brązowe i cuchną tak więc wy je dla mnie przygotujecie. Są mi potrzebne do sporządzenia eliksiru.
-Jakiego? – zapytała Minerwa.
- To nie twoja sprawa. – powiedział profesor.- Będziecie to robić w lochu obok ,bo nie chcę ,żebyście cuchnął mi gabinet ,ach i bym zapomniał. Oddajcie mi swoje różdżki. Dostaniecie je po wypatroszeniu pięćdziesięciu ropuch.
-Aż pięćdziesiąt?!
-Tak po pół setki dla każdej. No już.
Dziewczyny niechętnie ruszyły do lochu gdzie czekały na nie dwie skrzynie ropuch.


Karolina

3 komentarze:

  1. `Fajny bloog ,
    będę zaglądać ; *
    Zapraszam do mnie http://stonedxd.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł...patroszenie ropuch...;/ ale im robotę dał.! Stary pajac.!
    A notka fajna. Heh. Cała klasa słuchała ich kłótni... nie chciałabym tak ;)

    Obie umiecie fajnie i ciekawie pisać ;))
    Czekam na następną notkę.

    Pozdrawiam Was obie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham Was blog :)

    OdpowiedzUsuń